wtorek, 21 stycznia 2020

Recenzja PATHOGEN „Obscure Deathworship”

PATHOGEN
„Obscure Deathworship”
Old Temple 2019


Ci kolesie są doprawdy niereformowalni. Głęboko w chuju mają mody, trendy i wszelakie nowinki sceniczne. Nie interesuje ich zbytnio sprzedaż, nie starają się przypodobać przypadkowemu słuchaczowi … i bardzo kurwa dobrze! Dzięki takiej właśnie postawie dorobili się rzeszy wiernych fanów, którzy będą z nimi na dobre i na złe, aż ich śmierć nie rozłączy. Piąty, pełny album tej brutalnej hordy, to w prostej linii kontynuacja tego, co znalazło się na poprzednim wydawnictwie zespołu  i zarazem dźwięki, które idealnie trafiają w moje gusta. Old School Death Metal wzbogacony tu i tam mrocznym Thrash’em w wykonaniu Pathogen po prostu miażdży. Surowe, ciężkie riffy o tradycyjnych strukturach rozrywają bezlitośnie, sekcja wbija w podłoże niczym olbrzymi młot parowy, nieco niechlujne, wajchowane solówki  przewiercają na wylot narządy słuchu, a bluźnierczy growling rzyga cuchnącą flegmą. Każdy dźwięk na tej płycie jest dosłownie przesycony klasycznym odorem śmiercionośnego Metalu. Wszystko, począwszy od samych kompozycji, a na brzmieniu albumu skończywszy, jest tu dzikie, obskurne, paskudne, chropowate, bezlitosne, przesiąknięte barbarzyństwem i prastarym, pierwotnym złem. Chłoszcze ten album niemiłosiernie od początku do końca. Dobra, wystarczy już tego pierdolenia, tej płyty  trzeba słuchać, a nie się na jej temat wymądrzać.  Żadnych, górnolotnych konkluzji na zakończenie nie będzie. Kto uwielbia brutalny, klasycznie skrojony, złowrogi Metal Śmierci starej szkoły, ten powinien jak najszybciej zaopatrzyć się w Old Temple w najnowszy wymiot Pathogen.  Jak dla mnie mniód, malyna, podpisuję się pod tą muzyką wszystkimi czterema kopytami.

Hatzamoth

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz