UNAUSSPRECHLICHEN KULTEN
„Teufelsbücher”
Iron Bonechead Productions 2019
Będąc
zdrowym na umyśle i wątrobie stwierdzam wszem i wobec, że kocham tych
chilijskich brutali, mimo że absolutnie nie jestem gejem. Muzyka tworzona przez
ten kwartet od lat przemawia do mnie z całą swą mocą i wielce cieszy strzępki
mej wyjebanej w ogniu walki duszy. Panowie napierdalają bowiem niezmiennie
tradycyjny, gęsty, smolisty oldschool Death Metal, który rozpierdala w pizdu i
miażdży wszystko, co stanie mu na drodze. Wyobraźcie
sobie rdzeń inspirowany głęboko twórczością Immolation, do którego z należytym
wyczuciem dokładane są nieco bardziej dzikie, nieoczywiste i niepokojące rytmy
oraz dysonansowe, atonalne zagrywki i delikatne dotknięcie mrocznego parapetu,
a otrzymacie w przybliżeniu obraz twórczości Unaussprechlichen Kulten. Zaprawdę
powiadam Wam, doskonała to muza, która spuszcza totalny wpierdol i rozrywa na
strzępy nieskalane, niewinne duszyczki. Ja do nieskalanych ani tym bardziej
niewinnych nie należę, więc z masochistyczną przyjemnością poddaję się
chłoście, jaką sprawia „Teufelbücher” i każdorazowo proszę o więcej. Każdy
słyszalny tu instrument świadczy o mistrzowskim opanowaniu warsztatu, który
zespół osiągnął na przestrzeni lat spędzonych na scenie. Szalone bębny, jak i
wgniatające w glebę wiosła płynnie zmieniają rytmikę i ze wsparciem mocnego
basu kreślą solidnie momentami powykręcane figury bez utraty brutalności i siły
przekazu, a uzupełnione bezkompromisowym, zrozumiałym, bluźnierczym growlingiem
niszczą, poniewierają i mielą bezlitośnie jak chuj! Doskonały album! Uważam, że
to jedna z najlepszych płyt Death Metalowych, jakie ukazały się w 2019 roku i
gotów jestem bronić tego stwierdzenia krwią własną, a każdego, kto odważy się
sądzić inaczej wyzywam na walkę konną lub pieszą! Jest więc taki, co podniesie
rękawicę?!
Hatzamoth
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz