środa, 29 stycznia 2020

Recenzja UNAUSSPRECHLICHEN KULTEN „Teufelsbücher”


UNAUSSPRECHLICHEN KULTEN
„Teufelsbücher”
Iron Bonechead Productions 2019


Będąc zdrowym na umyśle i wątrobie stwierdzam wszem i wobec, że kocham tych chilijskich brutali, mimo że absolutnie nie jestem gejem. Muzyka tworzona przez ten kwartet od lat przemawia do mnie z całą swą mocą i wielce cieszy strzępki mej wyjebanej w ogniu walki duszy. Panowie napierdalają bowiem niezmiennie tradycyjny, gęsty, smolisty oldschool Death Metal, który rozpierdala w pizdu i miażdży wszystko, co stanie mu na drodze. Wyobraźcie sobie rdzeń inspirowany głęboko twórczością Immolation, do którego z należytym wyczuciem dokładane są nieco bardziej dzikie, nieoczywiste i niepokojące rytmy oraz dysonansowe, atonalne zagrywki i delikatne dotknięcie mrocznego parapetu, a otrzymacie w przybliżeniu obraz twórczości Unaussprechlichen Kulten. Zaprawdę powiadam Wam, doskonała to muza, która spuszcza totalny wpierdol i rozrywa na strzępy nieskalane, niewinne duszyczki. Ja do nieskalanych ani tym bardziej niewinnych nie należę, więc z masochistyczną przyjemnością poddaję się chłoście, jaką sprawia „Teufelbücher” i każdorazowo proszę o więcej. Każdy słyszalny tu instrument świadczy o mistrzowskim opanowaniu warsztatu, który zespół osiągnął na przestrzeni lat spędzonych na scenie. Szalone bębny, jak i wgniatające w glebę wiosła płynnie zmieniają rytmikę i ze wsparciem mocnego basu kreślą solidnie momentami powykręcane figury bez utraty brutalności i siły przekazu, a uzupełnione bezkompromisowym, zrozumiałym, bluźnierczym growlingiem niszczą, poniewierają i mielą bezlitośnie jak chuj! Doskonały album! Uważam, że to jedna z najlepszych płyt Death Metalowych, jakie ukazały się w 2019 roku i gotów jestem bronić tego stwierdzenia krwią własną, a każdego, kto odważy się sądzić inaczej wyzywam na walkę konną lub pieszą! Jest więc taki, co podniesie rękawicę?!

Hatzamoth

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz