piątek, 7 stycznia 2022

Recenzja BELORE „Artefacts”

 

BELORE

Artefacts”

Northern Silence Productions 2021

Francuski Belore przypomina o swym istnieniu swą drugą, pełną płytą, którą oczywiście pod swoje skrzydła wzięła Norhern Silence Productions. Projekt z marsylii gościł już na łamach Apocalyptic Rites przy okazji recenzji ich pierwszego albumu, który z tego, co pamiętam, uzyskał u mnie zasadniczo pozytywną ocenę. I podobnie jest z wydanym w tym roku „Artefacts”. Belore (które teraz jest duetem) trzyma się konsekwentnie raz obranej ścieżki i nadal rzeźbi epicki Black Metal suto podlany wszelakiego rodzaju orkiestracjami. Podobnie zatem, jak na debiucie napotkamy tu równą, stosunkowo mocną, acz nieskomplikowaną sekcję, melodyjne, klimatyczne, chłodne riffy, agresywne partie wokalne przeplatane dobrym, czystym, mocnym śpiewem i całą masę atmosferycznych patentów (malujący krajobrazy rodem z powieści fantasy, wszechobecny klawisz oraz różnego rodzaju fujarki, piszczałki itd., itp.). Mimo że podobne dźwięki królowały także na jedynce Belore, to „Artefakty” wydają mi się płytą lepszą. Kompozycje są atrakcyjniejsze i bardziej dopracowane, wiosło rzeźbi ciekawsze, bardziej rozbudowane struktury, elementy symfoniczne są nieco bardziej zróżnicowane, a beczki z racji zatrudnienia pałkera z krwi i kości bardziej soczyste i naturalne (choć do ich brzmienia mam pewne zastrzeżenia, a konkretnie uważam, że powinny być nieco cięższe). Ogólnie rzecz biorąc, płytka ta ma większy rozmach i robi na słuchaczu mocniejsze wrażenie niż „Journey Through Mountains and Valleys”, co w tym gatunku jest zawsze wysoce pożądane. Gdzieniegdzie można także znaleźć na tej płycie sprytnie zastosowane elementy epickiego Heavy Metalu, co również wychodzi temu materiałowi na dobre, dodatkowo go urozmaicając i zapewniając mu sporo przestrzeni. Wszystkim, którzy swą atencją darzą produkcje Summoning, Emyn Muil, Saor, Cân Bardd, Dwarrowdelf, Moonsorrow, czy Caladan Brood drugi krążek francuskiego duetu wejdzie gładziutko i bezproblemowo, więc w zasadzie mogą go zamawiać w ciemno. Mimo że nie jestem jakimś wielkim fanem epickiego Atmospheric Black Metalu, to przy tym krążku naprawdę miło spędziłem czas, doskonale się przy tym relaksując. Fajna płytka, lecz kierowana w zasadzie wyłącznie do miłośników klimatycznej, czarnej polewki sowicie podlanej symfoniką, gdyż tylko oni docenią wszystkie jej walory. Pozostała część metalowej gawiedzi oczywiście także może spróbować zaprzyjaźnić się z „Artefacts”, wszak żyjemy w wolnym świecie (podobno). Części się to uda, część zwymiotuje po kilku minutach od jej włączenia, a część w ogóle do niej nie podejdzie, olewając ją od razu ciepłym strumieniem moczu i w ten oto sposób równowaga w przyrodzie zostanie zachowana.



Hatzamoth

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz