wtorek, 11 stycznia 2022

Recenzja VNIDAD TRAVMA „Arte Medica Siniestra”

 

VNIDAD TRAVMA

„Arte Medica Siniestra” (Ep)

Concreto Records 2021

Unidad Trauma lub jak kto woli Vnidad Travma, gdyż bardzo modne jest obecnie  zamienianie w nazwach U na V to meksykański kwartet, który wykształcił się z tego, co pozostało po rozpadzie Thanatology. Po samodzielnym wydaniu kilku pomniejszych materiałów zespół konkretnie się zebrał i w pierwszej połowie 2021 roku w barwach rodzimej Concreto Records wydał 22-minutową Ep’kę, która w zdecydowanie większym stopniu pokazuje nam, co prezentuje sobą Oddział Urazowy. Niestety prezentacja ta nie wypadła jakoś spektakularnie, bo choć w materiałach promocyjnych stoi napisane, że chłopaki napierdalają Death Metal/Grindcore, to wg mnie z Grindcore’m ma to tyle wspólnego, co kaktus ze szczoteczką do zębów. „Arte Medica…” to bowiem materiał, który zawiera zadziorny, dosyć melodyjny, tworzony wg aktualnych standardów Death Metal, który krótkimi chwilami (na całe szczęście) niebezpiecznie zbliża się do soczystego Metal Core’a. Tych popłuczyn jest jednak stosunkowo niewiele, więc da się przełknąć tę Ep’kę w miarę bezboleśnie, choć w kilku przypadkach zrobiło mi się naprawdę mientko w galotach. Nie jest to jednak złe granie, jeżeli między bajki włożymy ten Grindcore i szybko o nim zapomnimy. Wówczas okaże się, że Metal Śmierci prezentowany przez kwartet z Tijuany, choć stosunkowo mocno zorientowany na melodyjną odmianę tego stylu, jest zadziorny, nasączony wściekłością i potrafi skopać cztery litery dosyć konkretnie. Chłopaki nie stronią bowiem od siarczystych, napierdalających bezlitośnie blastów, czy gęsto szyjących central, jeżeli chodzi o pracę beczek. Bas również potrafi przypierdolić siarczyście, zdzierając skórę z twarzy, a zadziorne, agresywne, wściekłe riffy nie raz pojawiają się na tej produkcji, skutecznie wyrywając wnętrzności, podobnie jak zawodowe, nasączone wściekłością, agresywne wokale. Mniej więcej w połowie jest to jednak bardziej przystępne, choć pod względem technicznym bardzo dobre, chwytliwe i spuszczające konkretny wpierdol granie, które wśród fanów Death Metalu znajdzie z pewnością swoich zwolenników (i nie chodzi mi tu o w ząbek czesanych miśków, spuszczających się nad ostatnimi produkcjami In Flames, Arch Enemy, czy Sonic Syndicate). Myślałem co prawda, że ta meksykańska banda spuści mi totalne wjeby, a tymczasem otrzymałem jeno lekuchny oklep, ale mimo wszystko całkiem przyjemnie obcowało mi się z „Arte Medica Siniestra”, bowiem to w gruncie rzeczy całkiem rześkie, zadziorne, nieźle skrojone naparzanie, które może się podobać. Nie mówcie mi tylko, że ta muza ma coś wspólnego z niszczącym obiekty Grindcore’m, bo nie zdzierżę i żywcem będę pasy darł.

 

Hatzamoth

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz