niedziela, 23 stycznia 2022

Recenzja MORTICULA REX „Autumnal Rites”



MORTICULA REX
„Autumnal Rites”
Satanath Records 2021

Nie wiem właściwie dlaczego, ale ubzdurałem sobie w mej chorej łepetynie, nie słysząc ani sekundy muzyki, że druga płyta Włochów z Morticula Rex będzie najprawdopodobniej rzadkim, łzawym pitoleniem. Z takim oto przeświadczeniem zabrałem się za odsłuch tego materiału, no i się proszę Was zdziwiłem małe co nieco, gdyż „Autumnal Rites” solidnie skopało mi cztery litery. Płytka ta zawiera bowiem prawie 35 minut dobrego, soczystego Death/Doom Metalu, który gniecie rzetelnie i bez zbędnego pierdolenia. Beczki są masywne, biją ciężko i organicznie (i tu pojawia się ponownie me delikatne zdziwienie, gdyż okazuje się, że to zaprogramowany automat, jednak po nieco dłuższym kontakcie z tą płytką, rzeczywiście dostrzega się pewne tego symptomy), grubo ciosany, mięsisty bas akcentujący nierzadko poszczególne riffy zapewnia tej produkcji nielichy groove, tłuste, ponure, gęste wiosła o żałobnych tonach wgniatają w podłoże, a tradycyjne, płaczące partie solowe i głębokie, grobowe growle idealnie uzupełniają tę ciężką, monumentalną z lekka, dźwiękową układankę. Odrobina miniaturowych, instrumentalnych pasaży, tajemniczych szeptów i nasycony mrokiem, umiejętnie użyty parapet wpuszczają w ten ociężały monolit trochę zgniłego powietrza i podkręcają zarazem złowróżbną, cmentarną atmosferę tego krążka. Wszystko opiera się tu o klasyczne wzorce gatunku starej szkoły, więc ważą te dźwięki odpowiednio i mają nielichą moc i siłę przebicia. Nie jest to oczywiście żadna jutrzenka gatunku, czy też wybitnie miażdżący album. Jest to dobry, konkretny, solidny, Death/Doom Metalowy, zanurzony głęboko w latach 90-tych krążek utrzymany w większości w średnich tempach, który opiera się na konsekwentnym rozwijaniu opasłych, wibrujących, przeciąganych delikatnie, zagęszczonych szablonów melodycznych wplecionych w brutalne segmenty przytłaczającego Metalu Śmierci. Dobrze to wszystko brzmi, jest w tych dźwiękach siła, moc i ciężar, a zarazem przestrzeń, więc słucha się tej płytki ze sporą dozą przyjemności. „Autumnal Rites”, to krążek, który z pewnością znajdzie swe grono oddanych zwolenników wśród fanów pierwszych wydawnictw Paradise Lost, Anathema, My Dying Bride, czy Draconian, choć sądzę, że i miłośnicy wczesnego Septic Flesh także mogą znaleźć tu coś dla siebie. Dla wszystkich, lubiących oparty na tradycyjnych, gatunkowych wzorcach Death/Doom jest to produkcja warta uwagi. Reszta gawiedzi, niech czyni wg własnego uznania.

Hatzamoth

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz