DOCUMENT
6
„Grindcoregasmus”
EndwarRecords 2021
Czwarta,
pełna płyta niemieckiego trio z Document 6, to pozycja dla bezgranicznie
oddanych Death/Grind’owemu mięsku maniaków gatunku. Wszystko w zasadzie
wyjaśnia już tytuł tego albumu, ale jako że ludzka natura bywa przewrotna i
skora do chorych żartów, toteż po zapoznaniu się z muzyką zawartą na tym krążku
spieszę donieść, iż faktycznie „Grindcoregasmus” zawiera trochę ponad 34 minuty
soczystego, tłustego, konkretnego Death/Grind’u z wyraźnym ukierunkowaniem w
stronę intensywnej, Grindcore’owej wścieklizny klasycznej szkoły gatunku.
Beczki sieją tu zatem konkretny, gęsty rozpierdol sypiąc mięsistymi blastami, jak
z rękawa, przez większość czasu tego materiału, rozrywający w pizdu bas
ustawiony niemal idealnie w linii z bębnami chwyta za gardło i tarmosi
okrutnie, aż do wyrwania krtani wraz z wątrobą, brutalne, siarczyste, ale i
chwytliwe riffy patroszą z gruntownym znawstwem tematu, a wściekłe wokalizy
lawirujące pomiędzy wkurwionym wrzaskiem a rasowym growlem rzygają politycznie
i społecznie zaangażowanymi tekstami, dając upust swej złości i frustracji
związanej z zastaną obecnie rzeczywistością. Energetyczne i niezgorzej
poniewierające to granie, które do pewnego stopnia przywodzi na myśl
bezkompromisowy wykurw znany z płyt Extreme Noise Terror, Nausea, Dahmer, Rot,
czy jedynki Terrorizer, ale powiedzmy to sobie szczerze, do dokonań Terrorizer
z „World Downfall”, bądź najlepszych płyt Extreme Noise Terror jeszcze trochę
chłopakom brakuje. Nie znaczy to jednak, że nie podoba mi się to, co tu słyszę,
a wręcz przeciwnie. „Grindcoregasmus” to książkowy wręcz przykład dobrego,
rzetelnego, spuszczającego konkretne wjeby albumu opartego o kanoniczne wręcz
wzorce gatunku, który bardzo skutecznie rozsiewa po świecie Death/Grind’ową
zarazę. Chciałbym Document 6 zobaczyć na żywca. Podejrzewam, że rozpierdol jest
wtedy okrutny, a powyrywane kończyny latają na wysokości lamperii. Dobre,
mięsiste, stosunkowo gęste, ale zarazem wystarczająco selektywne brzmienie
sprawia, że te dźwięki wwiercają się w mózgownicę, niczym jadowite, pancerne
robaki i uszczęśliwiają wszystkich, oddanych gatunkowi psychopatycznych popaprańców,
do których, w dużym stopniu zalicza się także moja skromna osoba. Dobry ze
wszech miar, rasowy, z każdym odsłuchem wkręcający się głębiej, bezkompromisowy
materiał, który podobnych do mnie pojebów zadowoli nie jeden raz.
Wysokooktanowa, soczysta, przecudnej urody Death/Grind’owa rozpierducha. Czekam
zatem na kolejny wyziew Szóstego Dokumentu z Nadrenii Północnej - Westfalii.
Moja kobieca intuicja podpowiada mi, że będzie to zajebisty rozpierdol odegrany na pełnej kurwie.
Hatzamoth
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz