piątek, 28 stycznia 2022

Recenzja Owls Woods Graves “Secret Spies of the Horned Patrician

 

Owls Woods Graves

“Secret Spies of the Horned Patrician”

Malignant Voices 2022

Czym się różni pójście na jakość od pójścia na ilość udowadnia dziś  po raz kolejny Pan Sova. Malignant Voices nie wydaje może płyty co dwa tygodnie, ale jak już zajebie to z orthodoxa (jak to się kiedyś w moim kręgu mówiło). Chłop ma u  mnie szacun, choćby dlatego, że przed bożonarodzeniowym szałem wziął się i zamkł sklep w pizdu, co by pozery nie kupowały u niego prezentów pod ustrojone drzewko. Dlatego też drugi krążek Owls Woods Graves wypływa właśnie w styczniu a nie w grudniu. Czego można się po nim spodziewać wie na pewno każdy, kto zapoznał się trzy lata temu z „Citizenship of the Abyss”. Black metal punks they are powiedziałbym każdemu, kto przynajmniej w „to be” umie. Prawda jest taka, że jeśli się potrafi te dwa gatunki mieszać, a nie każdy w to umi, to wychodzi z tego niesamowita petarda, taka choćby jak… „Secret Spies of the Horned Patracian”. Włączenie tego albumu można porównać do nadepnięcia na minę przeciwpiechotną, po wybuchu której już nie chodzi się piechotą. Napierdala się po pokoju jak pojebion, macha pięścią i nakurwia głową w ściany. No ale trudno nie dostać pierdolca jeżeli z głośników wylewa się taka mieszanka chwilami zimnego, za chwilę skocznego, wręcz przaśnego black metalu ostro zabarwiona punkowym sznytem. Każdy numer na tej płycie to potencjalny koncertowy rozpierdalator, na czele z…. Kurwa, no seryjnie, ciężko mi wybrać. Skoczny „Idzie Diabeł”, zaśpiewany po naszemu, dosłownie rzuca o ścianę. Hymnowy „Antichristian Hooligan” powinien być śpiewany na stadionie narodowym przy maksymalnie wypełnionych trybunach, z szalikami OWG wzniesionymi w górę. Gdzie indziej, choćby na rozpoczęcie „Bats in the Belfy” usłyszymy bardzo Mgłowe tremolo, no ale kto z tym zespołem koncertuje, ten charakterystyczną melodią, chciał nie chciał, przesiąka. A fakt, iż M do składu w międzyczasie dołączył mógł być jedynie tych podświadomych inspiracji zapalnikiem. Poza tym nie można nie wspomnieć o wokalach. Mamy tu rasowy czarny skrzek, cierpiętnicze jęki ale też i chóralne, niemal bawarskie zaśpiewy przy których nie podnieść w górę kielicha to jak nie poruchać kiedy pała stoi a laska mówi, że chce do pupy. Ta płyta jest tak bogata w pomysły jak jej okładka w szczegóły. I nawet jeśli te pomysły są teoretycznie sobie sprzeczne i w pierwszej chwili do siebie nie pasują, to wierzcie mi, razem tworzą idealny, łatwopalny ładunek. A iskrą go odpalającą jest przycisk „play” w waszym odtwarzaczu.  Owls Woods Graves poczynili spory krok wprzód, więc jeśli ich debiut nie do końca was przekonał to sięgnijcie po „Secret Spies of the Horned Patracian”. Bo to jest prawdziwy dynamit..

- jesusatan

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz