Owls Woods Graves
“Secret Spies of the Horned
Patrician”
Malignant
Voices 2022
Czym się różni pójście na jakość od pójścia na ilość
udowadnia dziś po raz kolejny Pan Sova. Malignant
Voices nie wydaje może płyty co dwa tygodnie, ale jak już zajebie to z orthodoxa
(jak to się kiedyś w moim kręgu mówiło). Chłop ma u mnie szacun, choćby dlatego, że przed
bożonarodzeniowym szałem wziął się i zamkł sklep w pizdu, co by pozery nie
kupowały u niego prezentów pod ustrojone drzewko. Dlatego też drugi krążek Owls
Woods Graves wypływa właśnie w styczniu a nie w grudniu. Czego można się po nim
spodziewać wie na pewno każdy, kto zapoznał się trzy lata temu z „Citizenship
of the Abyss”. Black metal punks they are powiedziałbym każdemu, kto
przynajmniej w „to be” umie. Prawda jest taka, że jeśli się potrafi te dwa
gatunki mieszać, a nie każdy w to umi, to wychodzi z tego niesamowita petarda,
taka choćby jak… „Secret Spies of the Horned Patracian”. Włączenie tego albumu
można porównać do nadepnięcia na minę przeciwpiechotną, po wybuchu której już
nie chodzi się piechotą. Napierdala się po pokoju jak pojebion, macha pięścią i
nakurwia głową w ściany. No ale trudno nie dostać pierdolca jeżeli z głośników
wylewa się taka mieszanka chwilami zimnego, za chwilę skocznego, wręcz przaśnego
black metalu ostro zabarwiona punkowym sznytem. Każdy numer na tej płycie to
potencjalny koncertowy rozpierdalator, na czele z…. Kurwa, no seryjnie, ciężko
mi wybrać. Skoczny „Idzie Diabeł”, zaśpiewany po naszemu, dosłownie rzuca o
ścianę. Hymnowy „Antichristian Hooligan” powinien być śpiewany na stadionie
narodowym przy maksymalnie wypełnionych trybunach, z szalikami OWG wzniesionymi
w górę. Gdzie indziej, choćby na rozpoczęcie „Bats in the Belfy” usłyszymy
bardzo Mgłowe tremolo, no ale kto z tym zespołem koncertuje, ten
charakterystyczną melodią, chciał nie chciał, przesiąka. A fakt, iż M do składu
w międzyczasie dołączył mógł być jedynie tych podświadomych inspiracji
zapalnikiem. Poza tym nie można nie wspomnieć o wokalach. Mamy tu rasowy czarny
skrzek, cierpiętnicze jęki ale też i chóralne, niemal bawarskie zaśpiewy przy
których nie podnieść w górę kielicha to jak nie poruchać kiedy pała stoi a
laska mówi, że chce do pupy. Ta płyta jest tak bogata w pomysły jak jej okładka
w szczegóły. I nawet jeśli te pomysły są teoretycznie sobie sprzeczne i w
pierwszej chwili do siebie nie pasują, to wierzcie mi, razem tworzą idealny,
łatwopalny ładunek. A iskrą go odpalającą jest przycisk „play” w waszym
odtwarzaczu. Owls Woods Graves poczynili
spory krok wprzód, więc jeśli ich debiut nie do końca was przekonał to
sięgnijcie po „Secret Spies of the Horned Patracian”. Bo to jest prawdziwy dynamit..
-
jesusatan
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz