sobota, 15 stycznia 2022

Recenzja War “Ex Tenebris Nasceris ut Deleas”

 

War

“Ex Tenebris Nasceris ut Deleas”

Under the Sign of Garazel 2021

Muszę przyznać, że cieszy mnie ostatnio ten sezon na reedycje. Wiele pozycji, które swego czasu mi uciekło sprzed nosa, przeszło bokiem lub po prostu nie starczyło na nie zasobów w portfelu, ukazuje się ponownie w bardzo przystępnej cenie. Jednym z takich wydawnictw jest drugi album rodzimego War. Tak, wiem, że większość nazwę tą kojarzy bardziej ze szwedzkim projektem muzyków Dark Funeral, Infernal i Ophthalamia, jednak autorzy „Ex Tenebris Nasceris ut Delas” nie dość że grać zaczęli nieco wcześniej, to także dorobili się znacznie szerszej dyskografii niż wspomniani Skandynawowie. I grali wcale niezgorzej, czego dowodem wspomniany przed chwilą krążek. Niby nic innowacyjnego, ot sześć utworów z gatunku black metal, trwających razem nieco ponad pół godziny. Tylko że te pół godziny, mówiąc oczywiście całkowicie subiektywnie, zjada przynajmniej połowę ukazujących się w tamtym okresie pseudogatunkowych gniotów. Mimo, iż czarny metal mocno wówczas zaczynał błądzić, nasi rodacy w dupie mieli wszelkie trendy i romanse z awangardą. Muzyka War to przeważnie szybki i bardzo szybki wyrzyg czarnej treści żołądkowej w twarz boga ukrzyżowanego. Jest niczym bicz spadający na plecy mesjasza w drodze na Golgotę. Bez zabawy w techniczne popisy, pełni nienawiści młodzieńcy z łódzkiego wylewali swoją złość i gniew skierowany w chrześcijaństwo i czynili to z prawdziwą pasją. Ich utwory kipią autentycznością. Mimo iż sporo w nich skandynawskich melodii, chwilami nieco melancholijnych, gdzie indziej przeszywających chłodem, sączy się z nich jad i zło. Silnie trujący jest tu także nie oszczędzający się wokal a klasyczne, norweskie brzmienie, surowe a jednocześnie odpowiednio selektywne, stanowi ostatni element tej diabelskiej układanki. Pomimo upływu niemal dwóch dekad ten materiał nadal brzmi świeżo i absolutnie się stracił nic ze swojej pierwotnej mocy. I takie właśnie reedycje sprawiają mi największą przyjemność. Jeśli nie posiadacie w kolekcji pierwszego bicia „Ex Tenebris Nasceris ut Delas”, to macie okazję puste miejsce na półce uzupełnić. Mówię „puste”, bowiem bez tej płyty wasza kolekcja polskiego black metalu nigdy nie będzie kompletna. Obowiązkowy klasyk dla każdego maniaka.

- jesusatan

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz