COLOTYPHUS
„My Nostalgia”
Werewolf Promotion 2021
Z
Ukraińskim Colotyphus miałem ostatnio styczność przy okazji ich wydanej w 2020
roku przez naszych ludzi w Werewolf Promotion Ep’ki „Before the Sunrise”. Jak
pamiętam, chłopaki parali się
klimatycznym Black Metalem, który może nie zrobił mi z czterech liter krwawej
papki, ale zdecydowanie przypadł mi do gustu i wywarł na mnie pozytywne
wrażenie. Gdy zatem pod koniec ubiegłego roku (kurwa, jak ten czas zapierdala)
otrzymałem w pakiecie promocyjnym drugą, dużą płytę naszych Ukraińskich
sąsiadów z ochotą zabrałem się za odsłuch ich nowego materiału, który na
srebrnym dysku opakowanym w imponujący digipack zostanie wydany ponownie pod
sztandarami niezmordowanej Werewolf Promotion. Muzycznie cały czas mamy tu do
czynienia z konsekwentnym rozwijaniem raz obranego kierunku, czyli z
atmosferycznym, melancholijnym, nostalgicznym
Black Metalem. Sekcja rytmiczna zapewnia tu zatem solidny kręgosłup,
kładąc mocne, soczyście gniotące partie, na których tle cały swój kunszt mają
okazję ukazać wiosła rzeźbiące intensywne, mizantropijne, przyozdobione
gdzieniegdzie dysonansowymi akordami riffy, agresywne, jadowite, momentami
bluźniercze wokalizy i wszelakiego asortymentu dopełnienia pod postacią
różnorakich piszczałek, flecików, akustycznych, instrumentalnych pasaży, czy
organicznie brzmiącego klawisza. No nie da się kurwa ukryć, że wciąga w swe
melancholijne meandry muza tworzona przez Colotyphus, a co najważniejsze, robi
to niepostrzeżenie i bez uprzedzenia. Ani się zatem człowiek nie obejrzy, a już
podróżuje po przepastnych, nie dla wszystkich dostępnych, nasączonych
ciemnością, odludnych, bezkresnych terytoriach malowanych muzyką ukraińskiego
trio, a co najważniejsze, podoba nam się ta podróż i odbywamy ją z niemałą
przyjemnością (przynajmniej ja tak mam, zwłaszcza po kilku głębszych). Tak więc
podobnie, jak w przypadku poprzedniego ich materiału klimat budują panowie
doprawdy wyśmienity i zarazem charakterystyczny dla hord z Europy Wschodniej. Żaden
bowiem zespół spoza tych terenów nie potrafi oddać tego specyficznego, silnego,
głębokiego ducha tych ziem, choćby kurwa nie wiem, jak bardzo się starał.
Wszyscy zatem, którzy swą atencją darzą atmosferyczny Black Metal ze wskazaniem
na jego wschodnie zakotwiczenie, drugi długograj Colotyphus mogą praktycznie
zamawiać w ciemno, wierząc mi na słowo, że to w chuj dobra rzecz. Jeżeli ktoś
naprawdę czuje takie wibracje, to na „My Nostalgia” na pewno się nie zawiedzie.
Hatzamoth
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz