wtorek, 11 stycznia 2022

Recenzja COLOTYPHUS „My Nostalgia”

 

COLOTYPHUS

„My Nostalgia”

Werewolf Promotion 2021

Z Ukraińskim Colotyphus miałem ostatnio styczność przy okazji ich wydanej w 2020 roku przez naszych ludzi w Werewolf Promotion Ep’ki „Before the Sunrise”. Jak pamiętam,  chłopaki parali się klimatycznym Black Metalem, który może nie zrobił mi z czterech liter krwawej papki, ale zdecydowanie przypadł mi do gustu i wywarł na mnie pozytywne wrażenie. Gdy zatem pod koniec ubiegłego roku (kurwa, jak ten czas zapierdala) otrzymałem w pakiecie promocyjnym drugą, dużą płytę naszych Ukraińskich sąsiadów z ochotą zabrałem się za odsłuch ich nowego materiału, który na srebrnym dysku opakowanym w imponujący digipack zostanie wydany ponownie pod sztandarami niezmordowanej Werewolf Promotion. Muzycznie cały czas mamy tu do czynienia z konsekwentnym rozwijaniem raz obranego kierunku, czyli z atmosferycznym, melancholijnym, nostalgicznym  Black Metalem. Sekcja rytmiczna zapewnia tu zatem solidny kręgosłup, kładąc mocne, soczyście gniotące partie, na których tle cały swój kunszt mają okazję ukazać wiosła rzeźbiące intensywne, mizantropijne, przyozdobione gdzieniegdzie dysonansowymi akordami riffy, agresywne, jadowite, momentami bluźniercze wokalizy i wszelakiego asortymentu dopełnienia pod postacią różnorakich piszczałek, flecików, akustycznych, instrumentalnych pasaży, czy organicznie brzmiącego klawisza. No nie da się kurwa ukryć, że wciąga w swe melancholijne meandry muza tworzona przez Colotyphus, a co najważniejsze, robi to niepostrzeżenie i bez uprzedzenia. Ani się zatem człowiek nie obejrzy, a już podróżuje po przepastnych, nie dla wszystkich dostępnych, nasączonych ciemnością, odludnych, bezkresnych terytoriach malowanych muzyką ukraińskiego trio, a co najważniejsze, podoba nam się ta podróż i odbywamy ją z niemałą przyjemnością (przynajmniej ja tak mam, zwłaszcza po kilku głębszych). Tak więc podobnie, jak w przypadku poprzedniego ich materiału klimat budują panowie doprawdy wyśmienity i zarazem charakterystyczny dla hord z Europy Wschodniej. Żaden bowiem zespół spoza tych terenów nie potrafi oddać tego specyficznego, silnego, głębokiego ducha tych ziem, choćby kurwa nie wiem, jak bardzo się starał. Wszyscy zatem, którzy swą atencją darzą atmosferyczny Black Metal ze wskazaniem na jego wschodnie zakotwiczenie, drugi długograj Colotyphus mogą praktycznie zamawiać w ciemno, wierząc mi na słowo, że to w chuj dobra rzecz. Jeżeli ktoś naprawdę czuje takie wibracje, to na „My Nostalgia” na pewno się nie zawiedzie.

 

Hatzamoth

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz