GRIEVE
„Funeral”
Werewolf Records 2022
Grieve to dwóch artystów pochodzących z Finlandii. Ich skład zawiązał się w 2019 roku, by rok później nagrać epkę i pojawić się na splicie z niejakim Morketida. W styczniu pojawi się na rynku ich pełen krążek o jakże wymownym tytule. Dlaczego? Dlatego, że z notki informacyjnej można wyczytać, iż „Funeral” to materiał pożegnalny. Wraz z pojawieniem się tego dzieła zespół przestaje istnieć. Czy warto zatem pójść na ten „pogrzeb”? Moim zdaniem bez dwóch zdań, bo to co zawiera ta płyta jest niczym poezja dla każdego miłośnika black metalu. Po włączeniu odbiornika muzyka rusza bez zbędnego pierdolenia. Nikt tu się nie bawi w żadne intrasy. Gitary równiutko z pozostałymi instrumentami wchodzą na ostro, z miejsca atakując bez litości. Ostre, przeszywające wiosła w średnim tempie „wyśpiewują” złowrogą pieśń. Lekko schowane bębny wtórują im bez wytchnienia. Produkcja jak i charakter grania mocno przypomina „Transylvanian Hunger” wiadomo kogo. Drugi kawałek zaczyna się podobnie, lecz pojawiają się posępne melodie, które skutecznie nadają mroźnej atmosfery, nieśpiesznie i jednostajnie płynącym dźwiękom. Trzeci numer to kontynuacja poprzedniego z dość sentymentalnym riffem, który jakoby przypomina nam, że to ostatnia droga Grieve. W czwartej odsłonie melodyczność zanika, to dość przytłaczające dzieło, którego depresyjny charakter uświadamia, że życie to nic tylko chuj wielki. Po czym pojawia się mój ulubieniec. „Requiem Of Mankind” wraca z „darkthronowską” manierą, która ociera się niemal o plagiat gdyż pierwsze takty są żywcem wyjęte z tytułowego numeru w/w płyty. W szóstym za sprawą wyraźnie momentami słyszalnego basu i pracy perkusji, można doszukać się podobieństw do Khold lub jak kto woli Tulus. Wokale na tej płycie również pełnią funkcję instrumentu, wymownie podkreślając chłód i brak życia jakie niosą ze sobą te dźwięki. Całość wieczni instrumentalny utwór, który niczym marsz żałobny kończy ostatnią podróż tejże kapeli. Zatem to co serwuje nam Grieve, to black metal, który brutalnie wyrwany z zapomnienia, pragnie przypomnieć wszystkim o co tu tak naprawdę chodzi. Tak jak wspomniałem wyżej, wszystko przypomina mocno „Transylvanian Hunger”. Nawet charakterystyczne rozpoczęcie poszczególnych wałków oraz ich zakończenia to nic innego jak „TH” właśnie. Czy to efekt zamierzony? Nawet jeśli. To co z tego? Ci co mają, zrozumieją. Ruszajcie na pogrzeb! Kto żyw oczywiście.
shub niggurath
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz