sobota, 8 stycznia 2022

Recenzja Sickbay “Brutal Existence”

 

Sickbay

“Brutal Existence” EP

Redefining Darkness (2022)

Pochodzące ze stanu Nowy York trio Sickbay zwróciło moją uwagę dwa lata temu krążkiem „Deaths Cold Grip”, który oferował bardzo skuteczny mariaż metalu śmierci i hardcore’a. Mięsiście brzmiący długograj niósł za sobą nie tylko potężny ładunek energetyczny, ale i kompozytorską jakość, trzymając się jednocześnie dość sztywno obranej konwencji. Drugi pełniak Amerykanów utkwił w mojej pamięci na tyle, że z niemałą chęcią chciałem posłuchać ich kolejnego wypustu. Teraz za sprawą Redefining Darkness otrzymujemy czteroutworową Epkę zatytułowaną „Brutal Existence”, okraszoną jakże okropną okładką. No i po spędzeniu nieco ponad 11 minut z tym materiałem muszę z przykrością stwierdzić, że nie spełnia o moich oczekiwań, a winowajcy upatruję przede wszystkim w sposobie gry perkusisty i samym brzmieniu instrumentu. Na „Brutal Existence” jest sporo elementów, które były obecne na ostatnim LP – jest potężny, wyrazisty growling (skojarzenia z Patrikiem Mamlelim czy Markiem Grewe są tu jak najbardziej oczywiste), są wolne, majestatycznie miażdżące riffy (w ogóle jest to relatywnie wolny materiał w porównaniu do „Deaths Cold Grip”), jest muzyczna dosadność i prostota, ale to co powinno stanowić o dynamice tej muzyki leży i kwiczy. Garowy chyba nagrywał na kacu, bo mam wrażenie, że jego stukanie w ogóle nie trafia w punkt. Tempo się rozjeżdża, a niejednokrotnie towarzyszy mi uczucie, że gość nie nadążą za resztą muzyków. Do tego brakuje mi trochę mięsa i surowości w brzmieniu perkusji. Odnoszę wrażenie, że gość klepie w poduszki. Wydawać by się mogło, że nagrane są one dobrze, nie giną w miksie, nie są wyciszone, ale finalnie nie ma w tym mocy i głębi. W tym aspekcie skojarzył mi się casus ostatniej płyty warszawskiego Chainsword – tam też coś było nie tak z brzmieniem garów, coś co zabijało dynamikę, odbierało moc. Podobnie jest z najnowszym materiałem Sickbay, co przy 11 minutach muzyki raczej dyskwalifikuje ją z roli kandydata do regularnych odsłuchów. Póki co potraktuje ten materiał na zasadzie „jest bo jest”, ale z pewnymi obawami wyglądam za następnym pełnym wydawnictwem, które mam nadzieje rozwieje moje obawy co do faktycznych umiejętności tej grupy.

 

                                                                                              Harlequin

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz