wtorek, 11 stycznia 2022

Recenzja Daetven „Daetven”

 

Daetven

„Daetven”

Under the Sign of Garazel 2021

Tak sobie czasem myślę, że gdyby nie te kilogramy promówek które do mnie spływają, to pewnie przegapiłbym z osiemdziesiąt procent zajebistych materiałów pojawiających się na rynku każdego miesiąca. Kolejnym bowiem zespołem znikąd, który właśnie mocno rani moje uszy i wprawia w ekstazę jest rodzimy Daetven ze swoim debiutanckim albumem. Nie zliczę już ileż to razy mówiłem, i powtarzać uparcie będę, że nasza scena jest w chuj silna i każdy kto twierdzi inaczej jest zwykłym ignorantem. I nie chodzi mi jedynie o te wszystkie Furiopodobne kapele, bo Daetven do takich nie należy. Chłopaki siedzą po uszy w Norwegii z połowy lat dziewięćdziesiątych. I to w tej najlepszego sortu. „Daetven” to czterdzieści minut zagranego, głownie na pełnej, nordyckiego chłodu. Chłopaki najwyraźniej najedli się fiordów niemal do porzygania, bo skojarzenia z kilkoma najważniejszymi przedstawicielami drugiej fali wręcz walą tu do drzwi. Czy mówię, że ta muzyka jest mało oryginalna? Tak i owszem, a macie coś przeciwko czerpaniu koparką z żyznych, nieskończenie płodnych pokładów prawdziwie antychrześcijańskiego grania? Osiem numerów, zatytułowanych najprościej jak się da, to niemal banalny, prymitywny black metal spełniający wszelkie pierwotne założenia gatunku. Przede wszystkim nagrania te brzmią dokładnie tak jak powinien brzmieć rasowy black – garażowo, niechlujnie i z wielkim fuck off dla cyfry. Tu rządzi analog, dzięki czemu ta muzyka jest w chuj żywa i płynie wartko niczym górskie, lodowate potoki. Tremolo prześcigają się błądząc między melodią a agresywnym, przeszywającym do kości zimnem (choć nie brakuje tu też niemal speedmetalowych fragmentów, jak choćby w „Daetven III”), sekcja rytmiczna wybija głównie schematyczny rytm a polskojęzyczny głos przeklina wszelkie świętości. Co istotne, a co często jest dla mnie elementem mocno odpychającym, teksty na tych nagraniach nie należą do gatunku „ojapierdole”. Doskonale wpasowują się w całość, która, mówiąc banalnie, cuchnie złem i palonym kościołem. Nie wiem czy to jedynie kwestia sentymentu dla starych czasów, ale mi ten materiał wchodzi gładko jak siekany tatar przy flaszeczce dobrze schłodzonej wódki. Łapcie ten album, bo to jest prawdziwe blackmetalowe biczowanie.

- jesusatan

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz