„Within Death”
Bitter Loss Records 2021
Pozwólcie
łobrzygatelki i łobrzygatele, że przedstawię Wam The Plague i ich pierwszy
album długogrający „WithinDeath”. Zaznaczę od razu, że ekipa ta, a konkretnie
ich płytka bezczelnie skopała mi dupę nie pytając czy można? Zespół z kraju
kangurów rzeźbi bowiem mięsisty, klasycznie szwedzki Metal Śmierci, który od
wielu już lat, nieodmiennie w chuj robi mi dobrze. I nieistotnym jest fakt, że
w tym gatunku ponownie prochu się nie odkryje, ni koła nie wymyśli, a wszystko
opiera się na sprawdzonych już i stosowanych w wielu konfiguracjach,
klasycznych do bólu patentach. Może prostak i dziad ze mnie, ale każdorazowo,
gdy słyszę szczerą, odegraną z pazurem, rasową szwedziznę opartą na okrutnych, sękatych,
tępo niczym cepy młócących beczkach, grubych, rozrywających liniach basu,
tłustych, zagęszczonych, chropowatych riffach, piłujących okrutnie solówkach i
soczystych, zaflegmionych, gardłowych growlach, to serce z radości niemal
wypierdala mi z piersi, a dłonie chciałyby zanurkować w jeszcze ciepłej i
aromatycznej krwi tętniczej. Wierzcie mi (lub nie), ale ta płytka, to właśnie
takie konkretne, niespełna 34-minutowe, skandynawskie jebnięcie, które
poniewiera niczym rozpędzony do wysokich prędkości buldożer. Chłopaki nie
pierdolą się w tańcu, nie spuszczają nad każdą nutką i nie filozofują, próbując
wyjaśnić kwadraturę rzeczonego już wcześniej koła, tylko bezpośrednio rżną, co
im leży na wątrobie i robią to z pasją i zaangażowaniem. Gdzieniegdzie przewinie
się nieco bardziej koszerna, jadowita faktura
inspirowana Thrash Metalem, czy wynalazek rodem z agresywnego,
wściekłego Hc/Punka. Podstawą jest tu jednak Old School Swedish Death Fucking
Metal, a wspomniane tu powyżej domieszki dodają jeno tej płycie pikanterii, nie
zaburzając w najmniejszym nawet stopniu jej zwartego, monolitycznego,
śmiertelnego charakteru. Skojarzenia ze starym Entombed, Dismember, czy Epitaph,
a ze świeżej krwi z LIK są tu jak najbardziej na miejscu, choć nie mamy do
czynienia z bezmyślną kalką mistrzów gatunku, gdyż The Plague pozostawia w
znajdujących się na tej płycie wałkach swój własny szlif i krótkimi chwilami
nieco bardziej złożone tekstury. Brzmienie, choć podobnie jak muzyka, typowo
szwedzkie, to jednak jest w tych dźwiękach dość duża gęstość, solidny groove i
należyta porcja tłustego mięsiwa, więc „Within Death” gniecie bez pierdolenia w
bambus. Podsumowując zatem: bardzo dobry album, który każdego maniaka
skandynawskiego Metalu Śmierci przyprawi o przyspieszony puls i mrowienie w
galotach. Czekam na następną, szwedzką nawałnicę rodem z Antypodów.
Hatzamoth
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz