Kły
„Cienie”
Pagan Rec. 2021
No to nam Kły zrobiły niemałą niespodziankę. Jeszcze
nie wszyscy zdążyli zapoznać się z tegorocznym „Chen” a tu już mamy część drugą
konceptu. Mnie to cieszy jak niedopitego znalezienie w lodówce ostatniego, mocnego
browara. I trochę się tylko dziwię, że zespół nie zdecydował się na wydanie obu
płyt pod jednym tytułem, gdyż doskonale się one według mnie uzupełniają.
„Cienie” to trzydzieści siedem minut… czarów. Nikt przy zdrowych zmysłach nie
zaprzeczy, że panowie niesamowicie się rozwinęli i to w bardzo krótkim okresie
czasu. Z zespołu delikatnie eksperymentującego zmienili się w prawdziwego
alchemika, potrafiącego z niebywałą wprawą mieszać składniki i tworzącego
wywołujące coraz silniejsze wizje mikstury. Nie da się bowiem ukryć, że Kły
swoimi dźwiękami malują przed oczami słuchacza wizje. Niecodzienne, zarówno
piękne jak i często niepokojące, tajemnicze a chwilami niełatwe do ogarnięcia
za pierwszym podejściem. Właśnie ten nastrój jest podstawą ich najnowszego
wydawnictwa. Nie jest to muzyka, której słucha się przy piwku podczas spotkania
towarzyskiego. To są dźwięki dla samotnych, odizolowanych, przynajmniej
chwilowo, od społeczeństwa jednostek. To, w jaki sposób Kły mieszają wpływy
black metalu z niekoniecznie pokrewnymi gatunkami, jak niezwykle emocjonalnym
głosem w różnych barwach opowiadają swoje historie, jak za pomocą umiejętnie
dawkowanego nastroju bawią się naszymi uczuciami, jak omamiają i hipnotyzują,
potrafi otworzyć portal do innego, niekoniecznie równoległego świata. Przy tej
muzyce można poczuć się jak w krainie baśni, pełnej czarów i dziwadeł, gdzie
wszystko rządzi się własnymi prawami. Że mało konkretnie piszę o muzyce? Bo
doprawdy niełatwo jest opisać słowami to, co się na „Cieniach” dzieje. Tę
muzykę trzeba po prostu poczuć, utopić się w niej, pozwolić by nas zabrała
niczym woda i zaniosła tam, gdzie zechce. Powiem tylko na koniec, że tym
krążkiem Kły dołączyły do ścisłej elity polskiego awangardowego black metalu i
wykształciły, choć znając ich, to nie zdecyduję się na stwierdzenie, że
ostatecznie, swój niepowtarzalny styl. Przepiękny to album, który w zasadzie
można eksplorować beż końca.
-
jesusatan
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz