Hammr
„Eternal
Possession”
Hells Headbangers 2022
Z
Cleveland w Ohio nadciąga Hammr. Jest to jednoosobowy projekt, aktywny niemal
dekadę, za który w całości odpowiedzialny jest niejaki J.Hammer. Musi, że facet
uwielbia oldschool, bowiem „Eternal Possession” to nic innego jak pół godziny z
okładem hołdu dla starego grania. Nie jest to jednak kolejny klon Venom czy
sodom, choć echa tych dwóch klasyków w twórczości Amerykanina przebrzmiewają
nad wyraz wyraźnie. Rzecz w tym, ze kompozycje zamieszczone na krążku ubrane
zostały w paskudne, śmierdzące zapleśniałym garażem brzmienie i doprawione solidnie
punkowym sznytem. Muzyka wyszła z tego prosta, pozbawiona drugiego dna, więc w
zasadzie już od pierwszych taktów wiadomo, czy my na takie danie mamy ochotę,
czy też odpuścimy je sobie bez żalu. Większość aranżacji opartych tu jest na
Discharge’owym rytmie i prostych, szorstkich akordach, którym towarzyszy
podrasowany lekko przesterem chropowaty wokal. Wszystko jest tu bardzo
bezpośrednie i poniekąd schematyczne, choć oparte na wyraźnym spontanie. Jeśli jednak
ktoś liczy na niespodzianki, to się przeliczy. Chyba, że za takie uznać
przelatujące co jakiś czas solówki w stylu wczesnego Bathory. Jeśli natomiast
mamy chęć odpalić łepetyne do nieustannego headbangingu w stałym tempie, to
„Eternal Possession” będzie w tym przypadku jak znalazł. Hammr po prostu gnają
do przodu niczym pijany Indianin na białym koniu, skalpujący bezlitosnymi,
tępymi riffami wszystko, co znajdzie się w zasięgu ręki. Świetna płyta dla
prostaków lubujących się w prostym graniu, a na zakrapianą imprezę podkład
niemal tak dobry, jak babciny kiszony. A może nawet lepszy, bo trzepiąc bez
wytchnienia czupryną ciężko przełknąć ogórka. Nie, tylko nakurwiać i słuchać na
high volume!
-
jesusatan
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz