sobota, 22 stycznia 2022

Recenzja Hammr „Eternal Possession”

 

Hammr

„Eternal Possession”

Hells Headbangers 2022

Z Cleveland w Ohio nadciąga Hammr. Jest to jednoosobowy projekt, aktywny niemal dekadę, za który w całości odpowiedzialny jest niejaki J.Hammer. Musi, że facet uwielbia oldschool, bowiem „Eternal Possession” to nic innego jak pół godziny z okładem hołdu dla starego grania. Nie jest to jednak kolejny klon Venom czy sodom, choć echa tych dwóch klasyków w twórczości Amerykanina przebrzmiewają nad wyraz wyraźnie. Rzecz w tym, ze kompozycje zamieszczone na krążku ubrane zostały w paskudne, śmierdzące zapleśniałym garażem brzmienie i doprawione solidnie punkowym sznytem. Muzyka wyszła z tego prosta, pozbawiona drugiego dna, więc w zasadzie już od pierwszych taktów wiadomo, czy my na takie danie mamy ochotę, czy też odpuścimy je sobie bez żalu. Większość aranżacji opartych tu jest na Discharge’owym rytmie i prostych, szorstkich akordach, którym towarzyszy podrasowany lekko przesterem chropowaty wokal. Wszystko jest tu bardzo bezpośrednie i poniekąd schematyczne, choć oparte na wyraźnym spontanie. Jeśli jednak ktoś liczy na niespodzianki, to się przeliczy. Chyba, że za takie uznać przelatujące co jakiś czas solówki w stylu wczesnego Bathory. Jeśli natomiast mamy chęć odpalić łepetyne do nieustannego headbangingu w stałym tempie, to „Eternal Possession” będzie w tym przypadku jak znalazł. Hammr po prostu gnają do przodu niczym pijany Indianin na białym koniu, skalpujący bezlitosnymi, tępymi riffami wszystko, co znajdzie się w zasięgu ręki. Świetna płyta dla prostaków lubujących się w prostym graniu, a na zakrapianą imprezę podkład niemal tak dobry, jak babciny kiszony. A może nawet lepszy, bo trzepiąc bez wytchnienia czupryną ciężko przełknąć ogórka. Nie, tylko nakurwiać i słuchać na high volume!

- jesusatan

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz