piątek, 14 stycznia 2022

Recenzja Ravenous Death “Visions From the Netherworld”

 

Ravenous Death

“Visions From the Netherworld”

Memento Mori 2022

Kto ma ochotę na trochę meksykańskiego ognia? Może jakieś burrito? A może drugi album Ravenous Death? Ciężki wybór, ale dziś zdecydowałem się na to drugie, bowiem recenzowany przeze mnie dwa lata temu debiut zespołu zrobił na mnie jak najbardziej pozytywne wrażenie. Dlaczego więc w przypadku nowych nagrań nie miałoby być podobnie? Album rozpoczyna się dość obiecująco. Atakują nas perkusyjne kanonady na wysokich obrotach a na gitarach trup ściele się gęsto. Bez jakiegoś szczególnego ściemniania panowie gniotą na starą modłę, czerpiąc wyraźnie słyszalne inspiracje zarówno zza swojej północnej granicy jak i ciut bardziej odległej Skandynawii. Brutalne partie urozmaicane są nieco bardziej chwytliwymi, sztokholmsko brzmiącymi melodiami a blasty płynnie przełamywane punkowymi d-beatami lub mocnymi zwolnieniami. Utwory Ravenous Death nastawione są jednak przede wszystkim na frontalny atak i zmiecenie z powierzchni ziemi wszystkiego co znajdzie się w ich zasięgu. Ważenie anihilacji pogłębiane jest przez niski, wyrzucający z siebie kolejne wersy wkurwiony wokal. Materiał ten brzmi całkiem nieźle, nie jest przeprodukowany i bardzo przypomina sound z okresu eksplozji gatunku. Zatem niby wszystko jest w porządku, ale po pewnym czasie w obecności „Visions From the Netherworld” zaczynam łapać się na lekkim znużeniu. Mam bowiem wrażenie, że ten krążek ciągnie się w nieskończoność, co poniekąd znajduje swoje uzasadnienie w fakcie, że te jedenaście kompozycji trwają razem ponad godzinę. Zdecydowanie brakuje mi w nich takich zapamiętywanych, chwytliwych fragmentów jak choćby riff z połowy :Hydra Dungeon” czy kolejnego „Path of the Spawn Dogs”. Za dużo w tym daniu zagęszczaczy wrzuconych na siłę, głównie jałowych, nie podszytych konkretnymi gitarami blastów, pojawiających się dosłownie wszędzie, nawet w nieźle zapowiadających się wolniejszych numerach. Gdyby przesiać tą płytę przez sito i zatrzymać z trzydzieści minut najlepszych pomysłów, to jestem w stanie stwierdzić, że byłby to solidny rozpierdol. A tak, mamy burrito do którego ktoś zamiast chilli dodał słodkiej papryki. Zjeść się da, ale do restauracji, która takie danie podała już wracać nie miałbym ochotę. Zwłaszcza, że w koło jest sporo innych, lepszych.

- jesusatan

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz