Insineratehymn
“Disembodied”
Blood Harvest Records 2022
Zabawny band z tego
Insineratehymn. Choć działają na cenie od 14 lat ( z czteroletnią
przerwą po drodze), to wydania debiutanckiego krążka w 2018 nie doczekał żaden
z oryginalnych członków. Liczne przetasowania personalne nie mają tutaj jednak
znaczenia, gdyż niewiele wiadomo jak i co grupa grała przed wydaniem „A Moment
In A Vision”. Wiadomo natomiast, że pierwszy pełniak grupy był na tyle dobry,
że zapadł mi w pamięci, dlatego też jakieś oczekiwania wobec „Disembodied”
miałem. Niestety te 35 minut metalu śmierci dostarczonego przez ekipę z Los
Angeles nie spełniło ich w żadnym stopiu. I nie, że „Disembodied” jest słabe,
nieporadne czy coś w podobnie. Nie, nic z tych rzeczy. Najnowsza propozycja
Insineratehymn ginie po prostu w morzu przeciętności i poprawności jakieś teraz
pełno jest na rynku. Sprawny warsztat, przyzwoita, nie za brudna, nieprzesadnie dociążona
produkcja, nienaganne kompozycje i schemat pogania schemat. Tylko, że w tym
wszystkim brakuje trochę ognia, szaleństwa, gatunkowej naiwności i bezczelności.
Słuchając drugiego elpi tej załogi mam trochę wrażenie, że jest materiał
skrojony od linijki, wg sprawdzonych receptur, wzorców i po prostu odegrany.
Słucha się tego bez skrzywienia i zażenowania, można wyłapać trochę fajnych
riffów, ale wszystko to jest kompletnie nieangażujące. Szkoda, bo zaoferowana
tu wypadkowa wczesnych dokonań Malevolent Creation i Cannibal Corpse daje sporo
miejsca na pokazanie potencjału energetycznego i dynamicznego, którego de facto
tutaj nie ma. Insineratehymn w moich oczach to druga, a może i nawet trzecia
liga współczesnej sceny, po prostu „kolejny” death metalowy zespół. Jak ktoś
zbiera nośniki jak leci ten pewnie i zakupi najnowszy wypust Amerykanów, ale w
moich uszach ten materiał nie ma potencjału, żeby zaistnieć choćby jako gwiazda
chwili.
Harlequin
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz