TUGT
„Ved Lysets Ophør”
Onism Productions 2022
Z notki
informacyjnej od Onism Productions można się dowiedzieć, że w/w album powstawał
osiem lat. Dacie wiarę? Wyobrażacie sobie ośmioletni poród? W jakim bólu i
mękach musiało to powstawać? O tym wiedzą tylko jego twórcy. Twórcami zaś są
trzej Duńczycy, którzy założyli Tugt już w 2012 roku. Kurwa! Długo im szło
nagranie tej płyty. Oj długo. Długo też się jej słucha, bo trwa prawie godzinę.
Dobra, do rzeczy. Gatunek jakim się para trójka z Danii to atmosferyczny black
metal z doomowym zacięciem. Dominują tu
wolne i marszowe tempa, które chwilami delikatnie przyśpieszają, przełamując
dość jednostajny charakter muzyki zawartej na „Ved Lysets Ophør”. Szorstkie
gitary snują smutne i monotonne riffy. Melancholijne melodie nie są jednak
oczywiste. Potrzeba dużo wysiłku aby je wydobyć z na pozór liniowej fali
dźwięków. Czasami pojawia się delikatne tremolo lub zwolnienie, aby urozmaicić
ten żółwi pochód. Sekcja rytmiczna podążając za wiosłami, skutecznie wzmacnia
ich ciężkość, kierując w stronę poczernionego doom metalu. Skoro z takim
podejściem mamy do czynienia to wiadomo, że atmosfera mocno śmierdzi depresją i
bólem istnienia. Pomagają to uzmysłowić wokale. Blackowe growle zamieniają się od
czasu do czasu w udręczone krzyki, nie pozwalając zapomnieć o tym jakie ciężkie
i straszne jest życie człowieka. Mozolnie to wszystko płynie w przestrzeń,
jakby omijając mnie. Niestety nie znajduję żadnego punktu zaczepienia.
Odegrane, żeby odfajkować. Bez polotu nie wzbudzając żadnych emocji. Żeby po
prostu zaznaczyć, że coś takiego jak Tugt kiedyś powstało. Totalnie nudne jak
nizinny duński krajobraz. Tym co zechcą sprawdzić, wytrwałości życzę. Reszcie
powiadam szkoda czasu.
shub
niggurath
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz