piątek, 21 stycznia 2022

Recenzja TUGT „Ved Lysets Ophør”

 

TUGT

„Ved Lysets Ophør”

Onism Productions 2022

Z notki informacyjnej od Onism Productions można się dowiedzieć, że w/w album powstawał osiem lat. Dacie wiarę? Wyobrażacie sobie ośmioletni poród? W jakim bólu i mękach musiało to powstawać? O tym wiedzą tylko jego twórcy. Twórcami zaś są trzej Duńczycy, którzy założyli Tugt już w 2012 roku. Kurwa! Długo im szło nagranie tej płyty. Oj długo. Długo też się jej słucha, bo trwa prawie godzinę. Dobra, do rzeczy. Gatunek jakim się para trójka z Danii to atmosferyczny black metal z doomowym  zacięciem. Dominują tu wolne i marszowe tempa, które chwilami delikatnie przyśpieszają, przełamując dość jednostajny charakter muzyki zawartej na „Ved Lysets Ophør”. Szorstkie gitary snują smutne i monotonne riffy. Melancholijne melodie nie są jednak oczywiste. Potrzeba dużo wysiłku aby je wydobyć z na pozór liniowej fali dźwięków. Czasami pojawia się delikatne tremolo lub zwolnienie, aby urozmaicić ten żółwi pochód. Sekcja rytmiczna podążając za wiosłami, skutecznie wzmacnia ich ciężkość, kierując w stronę poczernionego doom metalu. Skoro z takim podejściem mamy do czynienia to wiadomo, że atmosfera mocno śmierdzi depresją i bólem istnienia. Pomagają to uzmysłowić wokale. Blackowe growle zamieniają się od czasu do czasu w udręczone krzyki, nie pozwalając zapomnieć o tym jakie ciężkie i straszne jest życie człowieka. Mozolnie to wszystko płynie w przestrzeń, jakby omijając mnie. Niestety nie znajduję żadnego punktu zaczepienia. Odegrane, żeby odfajkować. Bez polotu nie wzbudzając żadnych emocji. Żeby po prostu zaznaczyć, że coś takiego jak Tugt kiedyś powstało. Totalnie nudne jak nizinny duński krajobraz. Tym co zechcą sprawdzić, wytrwałości życzę. Reszcie powiadam szkoda czasu.

 

shub niggurath

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz