środa, 19 stycznia 2022

Recenzja Soulcarrion „Infernal Agony”

 

Soulcarrion

„Infernal Agony”

Godz Ov War 2022

Ech, te wspaniałe lata dziewięćdziesiąte… Kto wówczas dorastał i doświadczał wszystkiego co się w tamtym okresie działo, ten wygrał życie. Dlatego tez dziś zespoły, tak brutalnie wybudzające mnie z mojego ponad czterdziestoletniego życia poprzez przywoływanie w pamięci lat minionych jak Soulcarrion, zasługują zarówno na pochwałę jak i potępienie. „Infernal Agony” to stuprocentowy, nawet nie udający oryginalnego, materiał, który u każdego maniaka death metalu w wieku średnim przywoła wspomnienia. Głównie dlatego, że wszystko co tu znajdziemy brzmi i zagrane zostało dokładnie tak, jak to robiono na początku i w połowie lat dziewięćdziesiątych. Death metal. Słowo klucz. Jakie nazwy przychodzą wam na myśl w pierwszej chwili? Morbid Angel, Malevolent Creation, Monstrosity, Banished? A co, jakby do tego dorzucić lekką nutkę Szwecji? Bezczelnie wymieszać, okrasić głęboko rzygającym wokalem, ubrać w organiczne szaty i zapodać do spożycia? Właśnie to robi na swoim debiutanckim krążku Soulcarrion. Oni nie bawią się w żadne innowacje czy nikomu do niczego niepotrzebne wynalazki. Rżną ze starej szkoły po całości, odświeżając tysiąc razy słyszane riffy, piłują ciało do kości jak znani profesorowie nakazali i jedynie uśmiechają się szyderczo pod nosem, plując w twarz wszelkiej nowoczesności. Oni zatrzymali się w muzycznym rozwoju na poziomie płyt, które dziś nazywamy klasykami, a poprzez „Infernal Agony” oddają hołd tym, którzy do metalu zaprosili śmierć. Trochę filozoficzne to wywody, ale wierzcie mi, w muzyce Soulcarrion filozofii żadnej nie ma. Jest za to sporo riffów do ponapierdalania łbem, kilka rytmicznych zwolnień i parę melodyjnych wstawek. Odkrywczości procent zero, śmierć metalu procent sto. I tyle, kurwa. Ten album to absolutny mus dla każdego komu kostucha z oczu patrzy. Albo to łykasz, albo ze śmiercią ci nie do twarzy.

- jesusatan

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz