AthanaTheos
„Cross.Deny.Glorify”
Lavadome Prod. 2023
Nie wiem jak to możliwe, że wcześniej się z tymi
żabojadami nie spotkałem. A rzeźbią już ponad dwadzieścia lat. Najpierw jako
Ill Divine, następnie pod szyldem Soul Rejected, by ostatecznie w roku
dwunastym przyjąć obecną formę. Cóż, jeśli poprzednie projekty i wydawnictwa
prezentowały przynajmniej częściowo tak wysoki poziom jak najnowsza propozycja
AthanaTheos, to zapoznanie się z nimi jest zadaniem domowym o wysokim priorytecie.
Skupmy się jednak na tu i teraz. „Cross.Deny.Glorify” to pięćdziesiąt minut
death metalu. Dość trudnego do jednoznacznej klasyfikacji, że tak od razu
nadmienię, bowiem zawierającego w sobie po trochę wszystkiego co najlepsze z
każdego odłamu. Jak się zatem nietrudno domyśleć materiał ten jest bardzo
urozmaicony, jednocześnie niebywale zwinnie przechodzący w kolejne etapy prezentowanej
na nim opowieści. Francuzi po raz kolejny postawili na koncept liryczny
skupiający się na chrześcijaństwie i jego niechlubnej historii. W tym
konkretnym przypadku na okresie rewolucji religijnej za czasów Konstantyna
Wielkiego. Sporo w tej muzyce różnorodności, od partii szybkich i agresywnych,
poprzez bardzo klimatyczne, podkreślane czystymi wokalami w nieco religijnym tonie.
Zresztą zarówno sama muzyka jak i wszelkiej maści wokalne ekspresje są tutaj
poukładane z zegarmistrzowską precyzją. Poza fragmentami czysto klasycznymi,
mogącymi kojarzyć się zarówno ze sceną amerykańską (słychać tu choćby Hate
Eternal czy Immolation) jak i tą z naszego kontynentu, znajdziemy w tych
kompozycjach nieco podniosłości i gitarowych pasaży, niesamowicie czysto i
naturalnie brzmiące partie solowe czy fragmenty bardziej złożone, zagrane
jednak bez przesadnego popisywania się technicznymi umiejętnościami. Nie brak
na tym krążku elementów nieoczekiwanych i niecodziennych, dzięki czemu
„Cross.Deny.Glorify” trzyma w napięciu do końca niczym dobra książka. Odrobinę
materiał ten kojarzy mi się z innymi Francuzami z Epitaphe, choć nie mam na
myśli prostolinijnych odnośników w stosunku do stylu, a bardziej do sposobu
luźnego żonglowania muzycznymi środkami, mimo wszystko zamkniętymi w pewnych
określonych ramach, które nie czynią z death metalu rzadkiej papki. I nawet
brzmienie tych nagrań, bardziej chyba wpisujące się w nowsze standardy (na
szczęście bez przesady) niż lata dziewięćdziesiąte, nie jest w stanie mnie do
nich zniechęcić. Trzeci krążek AthanaTheos jest zdecydowanie albumem na wiele
wieczorów, jest na nim co odkrywać i czym się delektować. Rzadko trafia się
taki, niby klasyczny, krążek deathmetalowy mający tak wiele do zaoferowania.
Jestem pod naprawdę sporym wrażeniem.
-
jesusatan
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz