poniedziałek, 13 marca 2023

Recenzja AthanaTheos „Cross.Deny.Glorify”

 

AthanaTheos

„Cross.Deny.Glorify”

Lavadome Prod. 2023

Nie wiem jak to możliwe, że wcześniej się z tymi żabojadami nie spotkałem. A rzeźbią już ponad dwadzieścia lat. Najpierw jako Ill Divine, następnie pod szyldem Soul Rejected, by ostatecznie w roku dwunastym przyjąć obecną formę. Cóż, jeśli poprzednie projekty i wydawnictwa prezentowały przynajmniej częściowo tak wysoki poziom jak najnowsza propozycja AthanaTheos, to zapoznanie się z nimi jest zadaniem domowym o wysokim priorytecie. Skupmy się jednak na tu i teraz. „Cross.Deny.Glorify” to pięćdziesiąt minut death metalu. Dość trudnego do jednoznacznej klasyfikacji, że tak od razu nadmienię, bowiem zawierającego w sobie po trochę wszystkiego co najlepsze z każdego odłamu. Jak się zatem nietrudno domyśleć materiał ten jest bardzo urozmaicony, jednocześnie niebywale zwinnie przechodzący w kolejne etapy prezentowanej na nim opowieści. Francuzi po raz kolejny postawili na koncept liryczny skupiający się na chrześcijaństwie i jego niechlubnej historii. W tym konkretnym przypadku na okresie rewolucji religijnej za czasów Konstantyna Wielkiego. Sporo w tej muzyce różnorodności, od partii szybkich i agresywnych, poprzez bardzo klimatyczne, podkreślane czystymi wokalami w nieco religijnym tonie. Zresztą zarówno sama muzyka jak i wszelkiej maści wokalne ekspresje są tutaj poukładane z zegarmistrzowską precyzją. Poza fragmentami czysto klasycznymi, mogącymi kojarzyć się zarówno ze sceną amerykańską (słychać tu choćby Hate Eternal czy Immolation) jak i tą z naszego kontynentu, znajdziemy w tych kompozycjach nieco podniosłości i gitarowych pasaży, niesamowicie czysto i naturalnie brzmiące partie solowe czy fragmenty bardziej złożone, zagrane jednak bez przesadnego popisywania się technicznymi umiejętnościami. Nie brak na tym krążku elementów nieoczekiwanych i niecodziennych, dzięki czemu „Cross.Deny.Glorify” trzyma w napięciu do końca niczym dobra książka. Odrobinę materiał ten kojarzy mi się z innymi Francuzami z Epitaphe, choć nie mam na myśli prostolinijnych odnośników w stosunku do stylu, a bardziej do sposobu luźnego żonglowania muzycznymi środkami, mimo wszystko zamkniętymi w pewnych określonych ramach, które nie czynią z death metalu rzadkiej papki. I nawet brzmienie tych nagrań, bardziej chyba wpisujące się w nowsze standardy (na szczęście bez przesady) niż lata dziewięćdziesiąte, nie jest w stanie mnie do nich zniechęcić. Trzeci krążek AthanaTheos jest zdecydowanie albumem na wiele wieczorów, jest na nim co odkrywać i czym się delektować. Rzadko trafia się taki, niby klasyczny, krążek deathmetalowy mający tak wiele do zaoferowania. Jestem pod naprawdę sporym wrażeniem.

- jesusatan

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz