Embryo
„A
Vivid Shade On Misery”
Rockshots Records 2023
Powołany
do życia w 2000 roku włoski Embryo powraca z najnowszym piątym albumem. Nigdy
nie miałem ich w swoim odtwarzaczu, bo raczej stronię od melodyjnego death
metalu, a taką właśnie muzykę gra ten kwintet. Podobno najnowszy album, który
pojawi się w sprzedaży siedemnastego marca jest najdojrzalszym w dorobku tej
kapeli. Nie znam poprzednich produkcji, ale wierzę, że tak jest, ponieważ z
wiekiem się rozwijamy, a rzadko kiedy cofamy. Czego ma się spodziewać
potencjalny odbiorca po „A Vivid Shade On Misery”? Ano ośmiu numerów
chwytliwego deta właśnie. Przez ponad trzydzieści minut chłopcy z Lombardii
będą katować uszy słuchaczy do bólu przeciętnym śmierć metalowym rzępoleniem.
Co prawda jest tutaj energicznie, melodyjki łatwo wpadają w ucho, a gitarzyści
potrafią też od czasu do czasu przypierdolić soczystym riffem, ale co z tego.
Poza kilkoma świetnymi pomysłami i paroma niezłymi solówkami, które
przypominają swym charakterem te występujące w progresywnym rocku, na uwagę
zasługuje również praca perkusji, ale to pewnie dlatego, że zasiadł na niej
niejaki George Kollias znany z między innymi takiej kapeli jak Nile. Na dodatek
kompozycje „przyozdobione” są metalcorowymi wstawkami, które najzwyczajniej
świecie pasują tu jak pięść do oka. Pojawiają się jak wrzody i nie wiadomo po
co, a wrzaski im towarzyszące najzwyczajniej w świecie męczą ucho, choć zapewne
fani Fear Factory lub Linkin Park będą wniebowzięci. Całość nic nie wnosi do
historii gatunku. Jest to po prostu zgodnie ze sztuką skomponowany melodyjny
death metal, który jednak nie budzi żadnych emocji i pomimo krótkiego trwania,
ciągnie się jak flaki z olejem. Tak jak napisałem wyżej, iż nie słyszałem
wcześniej o Embryo, teraz już wiem, dlaczego. Przyzwoita druga liga, a może
trzecia, trudno powiedzieć.
shub
niggurath
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz