THE HUMAN RACE IS FILTH
„Echo Chambers” (Ep)
Independent 2022
Czego
można spodziewać się po zespole, którego 2/3 składu to weterani sceny Grindcore
zza wielkiej wody (a konkretnie z Pensylvanii)? Teoretycznie wszystkiego, ale w
tym przypadku niedaleko padło jabłko od jabłoni, i całe kurwa szczęście. The
Human Race Is Filth szyją bowiem grubo, a
ich szorstka hybryda Sludge/Grindu, podlana surowym, chropowatym, agresywnym
Crust/Punkiem poniewiera z siłą wodospadu. „Komnaty Echa” to zatem niespełna
10-minutowa petarda, która rozpierdol robi lepszy i bardziej bezkompromisowy,
niż celnie rzucony koktajl Mołotowa. Żywe, organiczne bębny wyprowadzają
ciężkie, miażdżące ciosy, niczym spocony bokser wagi superciężkiej, przeplatając
je szalonymi, krótkimi, okrutnymi uderzeniami blastów. Cierpkie linie basu o
ziarnistych krawędziach rozrywają z siłą miny przeciwpiechotnej, zadziorne,
intensywne, brutalne riffy wywracają wnętrzności aż miło, a wściekłe, histeryczne,
gwałtowne wokale wybornie scalają ten morderczy konglomerat bestialskich
dźwięków. Oczywiście nie samym nakurwem żyje człowiek, więc i na tej produkcji
usłyszymy gniotące konkretnie motywy z mocniej zawiniętymi wiosłami i
pełzającymi nisko czterema strunami o narkotycznym zabarwieniu. W chuj podoba mi
się ta niczym nieskrępowana, soczysta rozpierducha, tym bardziej że brzmi ona
jakby wymieszać w jednym tyglu wpływy najlepszych produkcji Extreme Noise Terror,
Napalm Death, Repulsion i Brutal Truth z ery „Need to Control”, oraz dodać dla
odpowiedniego posmaku szczyptę Weekend Nachos i kapinkę kalifornijskiego
Terror. Nie ma co gadać, zajebista produkcja. Zespół deklaruje, iż prace nad ich
pierwszym, pełnym albumem są już na ukończeniu, no i najwyższa w mordę pora,
gdyż jak wiadomo dobra, mięsista masakra nigdy nie jest zła, a ta, którą serwuje ten amerykański ansambl jest
wręcz wyborna. Zgadzam się także z twierdzeniem muzyków zespołu, że Rasa Ludzka
To Brud. Amen.
Hatzamoth
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz