środa, 22 marca 2023

Recenzja Teufelsberg „Cienie”

 

Teufelsberg

„Cienie”

Under the Sign of Garazel 2023

Już w przyszłym miesiącu ukaże się nowa EP-ka Teufelsberg, tym razem pod skrzydłami naszej krajowej wytwórni. Znajdziemy na nim trzy nowe kompozycje, które, jak zastrzega sam zespół, nie są drogowskazem co do nowej, mającej ukazać się pod koniec roku dużej płyty, a jedynie hołdem. Hołdem oddanym zespołom z Pomorza i Kujaw. Nie są to jednak, jak można by z klucza zakładać, covery. O co zatem chodzi? Odpowiedź jest banalnie prosta. Wielokrotnie pisałem, że polski black metal w pierwszej połowie lat dziewięćdziesiątych, mimo iż wyraźnie czerpał z wzorców skandynawskich, był mimo wszystko oryginalny i posiadał cechy charakterystyczne. Wystarczy uważnie posłuchać wczesnych nagrań Behemoth, North czy Sacrilegium, i celowo wymieniam tu wyłącznie zespoły pochodzące ze wspomnianego wcześniej rejonu Polski, by złapać co mam na myśli. Nowe numery Teufelsberg, w porównaniu choćby z materiałem z debiutu, są o wiele bardziej klimatyczne. Nadal jednak pełne mrozu, z bijącym w twarz lodowym blizzardem, jednak jednocześnie pełne mistycyzmu i mrocznego nastroju. Wszystkie utrzymane są w średnim tempie, z wplatającymi się w zwoje nerwowe, niczym węże, harmoniami, niespieszną perkusją i szorstkim, klasycznym wokalem. Chwilami jedynie przechodzącym w deklamacje, podkreślające majestat owych nagrań w podobny sposób jak oszczędnie zastosowane klawisze. Całość została ponadto zaśpiewana w języku narodowym, co jeszcze bardziej podkreśla rodowód inspiracji towarzyszących powstaniu zespołu. Powiem szczerze, że na dobrą sprawę materiał ten mógłby śmiało ukazać się trzydzieści lat temu, bowiem sposób w jaki Teufelsberg odtworzyli tamten niepowtarzalny klimat jest niemal doskonały. Może nieco bardziej zaawansowane jest brzmienie, w tamtych czasach dla większości nieosiągalne, jednak absolutnie nie znaczy to, że panowie przesadzili. Bynajmniej. Czuć tu analog i pierwotną surowiznę, dzięki czemu materiał ten posiada odpowiedni pazur. „Cienie” to nieco ponad dwadzieścia minut w trzech rozdziałach, połączonych klamrą starego polskiego black metalu. Wyśmienita przystawka umilająca czekanie na nowy duży krążek zespołu. No i pozycja obowiązkowa dla każdego maniaka czarnej krajowej sceny.

- jesusatan

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz