czwartek, 30 marca 2023

Recenzja Wesele „Fin de Siecle”

 

Wesele

„Fin de Siecle”

Underground Kvlt 2023

Tego typu zespoły zawsze, już na wstępie, mają u mnie pod górkę. No bo Wesele… Nie wiem z jakiego powodu autor zdecydował się na tak idiotyczną nazwę dla zespołu, jakby nie było, metalowego. Może jest, podobnie jak ja, zakochany w klasycznym obrazie Wojciecha Smarzowskiego, nie wnikam. Przyznacie jednak, że to zajeżdża hipsteriadą. Poza tym to logo i okładka, plus polskie tytuły… Jak w mordę strzelił kolejni naśladowcy Furii. Cóż, faktycznie sporo w tym prawdy, aczkolwiek przyznać trzeba, że zawartość debiutanckiej płyty projektu Rafała Chruścickiego całkiem nieźle się broni. Od razu zaznaczę, że więcej w tych sześciu kompozycjach faktycznych inspiracji współczesnym polskim black metalem, dających się wyniuchać nawet przy silnym katarze, niż bezczelnego kopiowania. Zdaje mi się, że Wesele jest bardziej nastawione na odpowiednią rytmikę i wkręcający się w głowę riff niż lulanie do snu i opowiadanie baśni. Sporo tutaj szybkich partii wzorowanych na klasycznym skandynawskim graniu z lat dziewięćdziesiątych (nie , wcale sobie nie zaprzeczam, przecież współczesny krajowy czarny metal pochodzi bezpośrednio od tamtejszych ojców gatunku), podkręcających tempo zapętlonych tremolo, często wspomaganych akustyczną melodią mogącą jak nic kojarzyć się z Bathory z okresu wikińskiego. Tworzy to bardzo przyjemne połączenie i poukładane jest z głową a nie na oślep. Przy tych spokojniejszych fragmentach  uwagę przykuwają cykające niczym w utworach Mgły blaszki, wystukujące bardzo ciekawe kombinacje. Nie brak też kojarzących się z zespołem M melodii, toczących tu batalię ze stylem Nihilowym, co najwyraźniej słyszalne jest chyba w zamykającym album „Studnia”. Gdzieniegdzie wybrzmi też w tle jakiś zagubiony dysonans, w innym miejscu wyraźnie wypłynie na powierzchnię dostojny bas. No i nie sposób nie wspomnieć o wokalach. Te w większości są swojego rodzaju chropowatym krzykiem o dość nietypowej barwie, na pewno nie standardowej, co też działa tutaj na plus. Nie ma w tym temacie zbytniego silenia się na fajerwerki, choć pojawiają się chwilowe odejścia od formuły głównej. Inną sprawą są teksty. Nie jestem ekspertem, ale słyszę w nich sporo elementów ludowych, które czynią je poniekąd oryginalnymi, choć i tak pewnie znajdą się tacy, którzy z góry określą je mianem grafomanii. Będąc po kilku okrążeniach muszę wam jednak przyznać, że „Fin de Siecle” sprawił mi dość dużą niespodziankę. To naprawdę niezły materiał, który z każdą następną sesją coraz mocniej mnie przytula i wcale nie pragnie bym o nim zapomniał. W ostatecznym werdykcie jestem zatem zdecydowanie  na tak. Warto sprawdzić, bo to wcale nie tak głupie granie jak nazwa sugeruje.

- jesusatan

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz