Mortalus
„We
Are Human”
Self-Release 2023
Mortalus
to chyba mało znana kapelka, która powstała w 2014 roku w stanie Arkansas. To
trio zapewne nie wzbudziło większego zainteresowania, bo począwszy od epki z
2015do ich drugiej, właśnie opisywanej płyty, wszystko wydawali własnym
sumptem. Może dzieje się tak dlatego, że gatunek jakim się parają nie jest
obecnie zbyt popularny wśród młodzieży, albo toną w zalewie im podobnych
zespołów w USA. Chuj z tym. Zawartość „We Are Human” to osiem numerów spod
znaku heavy / thrash metalu. W odróżnieniu ich „kolegów” z Telomyras jest
jednak o niebo lepiej. Muzycy z Little Rock nie silą się na melodie w stylu
Evanescence czy Nightwish, ale za to sprytnie dociążają swoje kompozycje
wyraźnie słyszalnym basem i odpowiednio ciężką perkusją. Sekcja rytmiczna nie
stanowi tutaj jedynie tła. To obok soczystych gitar pełnoprawny członek tej
maszyny. Wygrywane akordy są mniej chwytliwe, jak to bywa w przypadku takich
projektów, lecz bardziej stanowcze. Wiosła biczują wytrawnie i zgodnie ze
sztuką. Przeważa dość duża intensywność, średnie i szybkie tempa, zmieniające
się riffy połączone ciekawymi przejściami, co tylko świadczy o zdolnościach
grajków. Wokalistka śpiewa czysto i bez oznak wysiłku. Całość toczy się niczym
czołg wagi lżejszej i żadna przeszkoda nie jest dla niego problemem. Dodatkowo
słychać, że muzycy świetnie się bawią, grając te numery oraz korzystając z
głębokiego worka jakim jest historia metalu. Sporo tu wpływów Judas Priest,
thrashowych tuzów, niektóre riffy i sekcja są żywcem wyjęte z D.R.I., tu i
ówdzie pojawiają się również zabawowe momenty w stylu Anthrax. Tak więc nie
można się nudzić. Te 32 minuty zlatują szybko, a zróżnicowanie użytych w
utworach patentów tylko w tym pomaga. Jest mocno, czasami nienachalnie harmonijnie
i pomysłowo. Mortalus gra z jajem i bez napinek. Fanom mięsistego heavy, tak
samo wielbicielom thrashu z klasycznym sznytem, gorąco polecam.
shub
niggurath
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz