Diablation
„Par
Le Feu”
Osmose Productions 2023
Nie
miałem okazji usłyszeć ich poprzedniego albumu, ale faktem jest, że muzycy
znani między innymi z takich kapel jak Seth czy Ad Inferna wracają z kolejnym
krążkiem. Druga płyta tego francuskiego zespołu to siedem kawałków przeciętnego
black metalu, który podobno nawiązuje do lat dziewięćdziesiątych. Może i tak
jest, ale co z tego. Jest tutaj ładnie. Brzmienie idealne, choć niezbyt zimne.
Tempa od bardzo wolnych, poprzez średnie aż do szaleńczych łupanin, podczas
których mój mózg odbija się od ścian czaszki. Zadzierżyste i wyrosłe z
thrashowego fundamentu riffy, zwalniają niekiedy w monumentalne przerywniki,
bądź zamieniają się w nastrojowe przygrywki na czystych strunach, niosąc
delikatnie barokowy klimat. Od czasu do czasu usłyszeć można krótkie tremolo,
lecz tych chwil jest jak na lekarstwo. Francuzi stawiają raczej na środki
wyrazu sprzed ery drugiej fali, choć duch tamtych czasów jest wyczuwalny. Może
i by było, w miarę gdyby z rzekomej agresywności i bezkompromisowości, które i
tak biorą w łeb podczas fikuśnych i górnolotnie wybrzmiewających przerywników,
niby to niezauważalnie nie wypływała melodia, która ugrzecznia do granic
możliwości ten materiał. Dla Osmose Productions to pewnie dobrze, ponieważ więcej
dzieciaków kupi to, myśląc, że trafili na naprawdę bluźnierczy black metal.
Niewątpliwie pomogą w tym również obecne na „Par Le Feu” klawisze, które
zapewne miały podkręcić niesamowitość kompozycji jaki i nadać im dodatkowej
podniosłości, a jedynie sprawiły, że ta produkcja stała się jeszcze bardziej
chwytliwa i przystępna. Podobnie ma się sprawa z wokalami. Pan odpowiedzialny
za mikrofon w teatralny sposób wypluwa z siebie słowa w swym ojczystym języku.
Momentami jest nawet nieźle, ale jak wkraczają pełne powagi deklamacje, to nic
jak tylko trzymać się za brzuch. Przepiękny to black metal, nie powiem. Takiego
żem jeszcze nie słyszał więc jestem pod dużym wrażeniem. Jak nie wierzycie to
sprawdźcie.
shub
niggurath
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz