Palace
Of Worms
„Cabal”
Acephale Winter Productions 2023
Kalifornijski
Palace Of Worms powstał w 2007 roku, a założył go niejaki Balan, który do
dzisiaj pozostaje jedynym jego członkiem. Na początku swej kariery, czyli na
pierwszych dwóch płytach, projekt te parał się black metalem, aby na trzeciej
produkcji skierować się w bardziej progresywne rejony, dokładając trochę
chwytów z innych gatunków czy podgatunków metalu. W lutym, po siedmiu latach,
powrócił ze swoim najnowszym czwartym albumem. Tym razem wybrał zupełnie inny
kierunek w swym komponowaniu i uderzył w stronę death-doom. W sumie, jeżeli
chodzi o sklasyfikowanie „Cabal” to mam mały problem, bo ilość użytych na nim
środków stylistycznych powoduje, że muzyka Amerykanina wymyka się z wyżej wspomnianych
ram. W zaprezentowanych tutaj ośmiu utworach spotkałem się z oczywiście
ciężkimi i ponurymi riffami, które są typowe dla mariażu śmierci z zagładą.
Snują się one bezwiednie, wpędzając w przygnębienie, ale też kołyszą słodko.
Potrafią jednak też przyspieszyć, zamieniając się w bardziej zdecydowane tony,
a swą motoryką i charakterem przypominają wtedy delikatnie Candlemass. Oprócz
tych środków wyrazu Balan dokłada do wszystkiego sporo gotyckiego klimatu, w
czym pomagają mu melancholijne melodie i zagrywki, przywodzące skojarzenia z
muzykowaniem My Dying Bride czy Anathema. Jakby tego było mało Kalifornijczyk
wplata pomiędzy akordy całkiem dużo różnych reformatorskich patentów znanych z
innowacyjnego rocka. Odważnie poczyna sobie również z instrumentarium,
wykorzystując różnorakie tła klawiszowe zagrane na zwyczajnych syntezatorach
jak i melotronie, nie zapomina także o istnieniu instrumentów dętych, stosując
miejscami saksofon. Innej elektroniki też nie brakuje, jak choćby tej,
pojawiającej się na wstępie tytułowego numeru i nasuwającej skojarzenia z
trip-hopem.Nie mogę nie wspomnieć o wokalach, bo występują tutaj i niezłe
growle, i wokalizy przypominające Peter’a Steele’a, i ponadto żeński głos
zaproszonej do studia Elizabeth Gladding, która urzeka swoją barwą. Mając na
uwadze natłok tego wszystkiego, mogłoby się wydawać, iż istny miszmasz bez
sensu zaserwował odbiorcom twórca. Nic bardziej mylnego, gdyż poszczególne
elementy są w sprawny i przemyślany sposób ze sobą spasowane. Te odrębne
komponenty płynnie się przeplatają i tworzą błyskotliwe oraz bardzo urokliwe i
pociągające kompozycje. Srogo napracował się wraz z gościnnymi grajkami kreator
Palace Of Worms. Podczas pierwszego odsłuchu krążek ten może wydawać się nudny
bądź przeładowany, dlatego warto dać mu szansę, ponieważ obcowanie z „Cabal” to
wspaniała uczta dla uszu.
shub
niggurath
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz