wtorek, 7 marca 2023

Recenzja Palace Of Worms „Cabal”

 

Palace Of Worms

„Cabal”

Acephale Winter Productions 2023

Kalifornijski Palace Of Worms powstał w 2007 roku, a założył go niejaki Balan, który do dzisiaj pozostaje jedynym jego członkiem. Na początku swej kariery, czyli na pierwszych dwóch płytach, projekt te parał się black metalem, aby na trzeciej produkcji skierować się w bardziej progresywne rejony, dokładając trochę chwytów z innych gatunków czy podgatunków metalu. W lutym, po siedmiu latach, powrócił ze swoim najnowszym czwartym albumem. Tym razem wybrał zupełnie inny kierunek w swym komponowaniu i uderzył w stronę death-doom. W sumie, jeżeli chodzi o sklasyfikowanie „Cabal” to mam mały problem, bo ilość użytych na nim środków stylistycznych powoduje, że muzyka Amerykanina wymyka się z wyżej wspomnianych ram. W zaprezentowanych tutaj ośmiu utworach spotkałem się z oczywiście ciężkimi i ponurymi riffami, które są typowe dla mariażu śmierci z zagładą. Snują się one bezwiednie, wpędzając w przygnębienie, ale też kołyszą słodko. Potrafią jednak też przyspieszyć, zamieniając się w bardziej zdecydowane tony, a swą motoryką i charakterem przypominają wtedy delikatnie Candlemass. Oprócz tych środków wyrazu Balan dokłada do wszystkiego sporo gotyckiego klimatu, w czym pomagają mu melancholijne melodie i zagrywki, przywodzące skojarzenia z muzykowaniem My Dying Bride czy Anathema. Jakby tego było mało Kalifornijczyk wplata pomiędzy akordy całkiem dużo różnych reformatorskich patentów znanych z innowacyjnego rocka. Odważnie poczyna sobie również z instrumentarium, wykorzystując różnorakie tła klawiszowe zagrane na zwyczajnych syntezatorach jak i melotronie, nie zapomina także o istnieniu instrumentów dętych, stosując miejscami saksofon. Innej elektroniki też nie brakuje, jak choćby tej, pojawiającej się na wstępie tytułowego numeru i nasuwającej skojarzenia z trip-hopem.Nie mogę nie wspomnieć o wokalach, bo występują tutaj i niezłe growle, i wokalizy przypominające Peter’a Steele’a, i ponadto żeński głos zaproszonej do studia Elizabeth Gladding, która urzeka swoją barwą. Mając na uwadze natłok tego wszystkiego, mogłoby się wydawać, iż istny miszmasz bez sensu zaserwował odbiorcom twórca. Nic bardziej mylnego, gdyż poszczególne elementy są w sprawny i przemyślany sposób ze sobą spasowane. Te odrębne komponenty płynnie się przeplatają i tworzą błyskotliwe oraz bardzo urokliwe i pociągające kompozycje. Srogo napracował się wraz z gościnnymi grajkami kreator Palace Of Worms. Podczas pierwszego odsłuchu krążek ten może wydawać się nudny bądź przeładowany, dlatego warto dać mu szansę, ponieważ obcowanie z „Cabal” to wspaniała uczta dla uszu.

shub niggurath

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz