„Dying of Everything”
Relapse Records 2023
Ile
to już kurwa lat minęło, odkąd Obituary zmiażdżyło me jaja wgniatającym w
podłoże „Slowly We Rot”, a chwilę później rozniosło w pizdu masywnym „Cause of
Death”. Łza się cholera w oku kręci. Różnie później bywało na przestrzeni lat z
tą kapelą. Jedne albumy były wyśmienite, inne przeciętne, ale zespół ten był
dla mnie zawsze ważny, a ich muzyka nieodmiennie sprawiała mi sporą
przyjemność, besztając przy tym konkretnie. Gdy więc na początku tego roku ukazał
się ich jedenasty już album długogrający nie mogłem sobie odpuścić, aby nie
sprawdzić jego zawartości. Odpalam więc tę płytkę i od pierwszych sekund jej
trwania dostaję potężny strzał między węch a wzrok, który w fontannach krwi
wbija me narzędzie powonienia w głąb czaszki. Następnie rozpoczyna się okrutne,
metodyczne miażdżenie obliczone na zadanie jak największej ilości bólu i
cierpienia. Bez dwóch zdań, Obituary powróciło w bardzo dobrej formie. Wiosła
szyją w chuj ciężko i zawiesiście, bas wyciska wnętrzności, niczym starą szmatę
do podłogi, charakterystyczny wokal Johna sprawia, że zwoje mózgowe chcą się
wyprostować, a tłuste, bijące w znajomych rytmach beczki robią słuchaczowi z dupska krwisty
tatar z dziurką na jajeczne żółtko. Jest niewątpliwie na tej płycie nieco
więcej gitarowej ornamentyki, riffy są być może odrobinę bardziej chwytliwe, a
partie solowe są w swym wyrazie bardziej klasyczne i dopracowane w porównaniu z
nieśmiertelnymi klasykami grupy, jednak nie przeszkadza mi to w najmniejszym
nawet stopniu, gdyż dobrze komponuje się to wszystko z pozostałymi składowymi
tego materiału. Ma w sobie ten album coś z „The End Complete” i „World Demise”,
choć i niemałe dotknięcie wibracji znanych z „Cause of Death” także możemy tu
poczuć. „Dying of Everything” nie jest jednak tylko kompilacją z tamtych
albumów, gdyż od ich wydania minęły ponad dwie dekady, zespół zebrał przez ten
czas swoje, nierzadko odmienne doświadczenia muzyczne, a poza tym nie wchodzi
się dwa razy do tej samej rzeki. Ci niemłodzi już muzycy naprawdę świetnie
spisali się przy tworzeniu tej płyty. Zachowali na niej bowiem feeling z lat
90-tych, łącząc go jednocześnie z klasycznym Metalem Śmierci Anno Bastardi
2023. Świetna robota panowie. Jedyne, do czego bym się nieco przyczepił, to brzmienie
tego krążka. Przydałoby się tu więcej mięcha i miazmatycznych wyziewów, gdyż
chwilami jest nieco pusto i robią się niewielkie mielizny. Zdaję sobie sprawę,
że sound „Dying…” będzie niejako ją określał i będzie on trochę inny od dotychczasowego,
mimo to jednak twierdzę uparcie, że powinien mieć on większą gęstość i zawierać
w sobie więcej treści (niekoniecznie żołądkowych). Suma summarum, uważam jednak,
że „Wymieranie Wszystkiego”, to bardzo dobry, reprezentatywny dla Obituary,
gniotący wyśmienicie album. Oby tak dalej.
Hatzamoth
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz