wtorek, 28 marca 2023

Recenzja IN NOTHINGNESS „Black Sun Funeral”

 

IN NOTHINGNESS

„Black Sun Funeral”

Personal Records 2022

Gdy zabierałem się za pierwszą płytę japońskiego zespołu In Nothingness, chcąc nie chcąc zerknąłem na okładkę tej płytki. Cóż, front cover całkiem do rzeczy, nad wyraz dobrze pasujący do tytułu, a i logo zdecydowanie kreślone fachową ręką. A muzyka? Można powiedzieć, że podobnie jak strona wizualna tego materiału jest solidna, rzetelna i poniżej pewnego poziomu się nie zniża. „Pogrzeb Czarnego Słońca” to zatem niecałe 40 minut Melodyjnego Metalu Śmierci doprawionego dosyć obficie jadowitą czernią. Całkiem fajnie  chłop rzeźbi, trzeba przyznać (In Nothingness to bowiem projekt, za który całkowitą odpowiedzialność ponosi Lord Nothingness, vel Kenta Inoue), a jego muza, póki trwa, pozostawia po sobie dobre wrażenie. Słychać, że ten jegomość klasyczne już dziś i zarazem najlepsze płyty Dark Tranquillity, Ablaze My Sorrow, Intestine Baalism, Sacrilege, A Mind Confused, Exhumation, Gates of Ishtar, Eucharist, czy A Canorous Quintet ma obcykane w najmniejszych szczegółach i czerpie z nich inspiracje pełnymi garściami. Wydaje mi się, iż niemal taką samą atencją darzy ten maniak najlepsze produkcje Sacramentum, Unanimated, Dawn, Vinterland, Naglfar, Dissection i Necrophobic, gdyż można tu także usłyszeć niemałe pokłady zimnej, skandynawskiej diabelszczyzny. Sekcja rytmiczna tej produkcji dupy może nie urywa, ale robi swoje, napierdalając siarczyście. Wokale ryją zawodowo, niezależnie od tego, czy są to gniewne, zachrypnięte growle, czy też agresywny, bluźnierczy scream. Jakiegokolwiek czystego śpiewu nie uświadczymy na tej płytce i bardzo kurwa dobrze, gdyż mientkiego pitolenia nam tu nie potrzeba. Najwięcej jednak do powiedzenia ma na tej produkcji wiosło. Jego partie są naprawdę klasowe. Riffy tną zawodowo, partie solowe są dopracowane, przemyślane i robią robotę, a chłodne, nasączone mrokiem pasaże do spółki z akustycznymi, nieco melancholijnymi miniaturami nadają tej produkcji wyraźnie czarciego posmaku i mroźnych wibracji.„Black Sun Funeral” to płytka wypełniona naprawdę dobrym graniem, które odpaliło u mnie pewną nutkę nostalgii. Jak tu bowiem nie uronić łezki, gdy wspominasz takie płyty jak „Vittra”, „Far Away From the Sun”, „A Bloodred Path”, „Skydancer”, „Slaughtersun (Crown of the Triarchy)”, „Darkside”, czy „In the Forest of the Dreaming Dead”? Debiut In Nothingness nie jest może aż tak dobry, jak płyty, które przed chwilą wymieniłem (choć brakuje mu naprawdę niewiele), ale klimatem operuje podobnym, i to całkiem skutecznie. Tak więc koneserzy melodyjengo Death/Black Metalu powinni zaopatrzyć się w  pierwszy krążek japońskiego projektu, gdyż sprawi im on sporo przyjemności. Ja zakup tej płytki sobie odpuszczę, ale chętnie zawieszę ucho na kolejnej produkcji tego metalowego samuraja ze stolicy Kraju Kwitnącej Wiśni.

 

Hatzamoth

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz