czwartek, 16 marca 2023

Recenzja KRYPTAMOK „Kataklysmi”

 

KRYPTAMOK

„Kataklysmi”

Purity Through Fire 2022

Z Fińską hordą Kryptamok miałem okazję zapoznać się przed czterema laty, przy okazji recenzowania jej materiału demo zatytułowanego „Profaani”. Z tego, co pamiętam, rzetelne było to granie, choć dupy absolutnie nie urywało. Nastał, jakiś czas temu, rok 2022 i oto w mym odtwarzaczu kręci się drugi już, pełny album zespołu. Cóż mogę powiedzieć na jego temat? Cały czas mamy do czynienia z bardzo solidnym i fachowo zagranym Black Metalem, który zadeklarowanym maniakom czerni sprawi bez dwóch zdań, całkiem sporo radochy. „Kataklysmi” to bowiem  podręcznikowy wręcz przykład skandynawskiej rogacizny oparty o kanoniczne wzorce gatunku. Wszystko jest tu na swoim miejscu. Muzyka zawarta na tym krążku jest agresywna, jadowita, zawiera sporą dawkę bluźnierstwa, a gorycz i pogarda cały czas mają swe miejsce w sercach tych kompozycji. Zimne, nacechowane charakterystyczną, fińską melancholią melodie i monumentalny parapet nadają jej natomiast odpowiednio mrocznego szlifu i niezmiennie gloryfikują ciemność. Album ten nie jest jakąś totalną petardą i na deski mnie nie posłał, ale i tak uważam, że jak do tej pory, jest to najlepsze wydawnictwo Kryptamok. Prócz typowo fińskich patentów, które oczywiście znajdziemy tu w sporych ilościach, dźwięki zawarte na tym krążku czerpią równie mocno z norweskiej szkoły gatunku ze wskazaniem na cesarską spuściznę z lat 90-tych. Poza tym współczesna twórczość grupy zyskała dużo bardziej wyniosłą specyfikę, a chwilami ociera się niemal o modlitewne, sakralnetony. Dobra płytka, tyle że, jak dla mnie szybko wyczerpuje temat, gdyż po dwu-trzykrotnym przesłuchaniu człowiek zna ją praktycznie na pamięć. Dla jednych będzie to wada, dla innych zaleta, sami muszą już to rozstrzygnąć. Jak dla mnie „Kataklysmi” to materiał na tyle solidny, że kolejną produkcję Kryptamok na pewno sprawdzę, ale w ogień piekielny bym za nim nie poszedł.

 

Hatzamoth

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz