poniedziałek, 6 marca 2023

Recenzja LUCID GRAVE „Cosmic Mountain”

 

LUCID GRAVE

„Cosmic Mountain”

Electric Valley Records 2022

Drugą, pełną płytkę duńskiego ansamblu Lucid Grave zapamiętam z dwóch powodów. Pierwszy z nich to oczywiście muzyka na niej zawarta, gdyż ta jest niewątpliwie dobra i gniecie konkretnie. Grupa rzeźbi bowiem w tradycyjnej odmianie Heavy/Doom Metalu i robi to naprawdę zawodowo i z gruntownym znawstwem tematu. Monumentalne beczki przygniatają z potworną silą, zaznaczony bardzo wyraźnie, chropowaty bas wyrywa wnętrzności, a tłuste, smoliste, klasycznie przeciągane riffy wibrują hipnotycznie wprowadzając słuchacza w pewien rodzaj psychodelicznego transu. Ma ta muza silę, bez dwóch zdań, a jej chorobliwy feeling podkreślają dodatkowo umiejętnie użyte elementy zakwaszonego Rocka z lat 70-tych. Jasny Grób bezspornie potrafi warstwą instrumentalną tej płytki mocarnie przygnieść do gleby i fachowo zaorać zagony mózgowe. Celowo nie wspominałem na razie o warstwie wokalnej „Kosmicznej Góry”, gdyż to jest właśnie drugi z powodów, który spowodował, że pewnie długo będę jeszcze pamiętał o tym krążku. Niestety, dla mnie śpiew, za który odpowiada tu pani Malene jest nie do strawienia. Nie chodzi mi tu typowo o barwę jej głosu, gdyż nie jest ona wcale tragiczna, ale o sposób, w jaki ta niewiasta wykorzystuje nawet nie tyle swoje struny głosowe, ile aparat mowy, zwany paszczą, z którego wydobywa się głos. Brzmi to często tak, jakby wokale ślimaczyły się przez nos, bądź wypływały przez zaciśnięte mocno zęby. Naprawdę miernie się tego słucha, zwłaszcza że linie wokalne są na tej płycie mocno wysunięte do przodu. Mam poza tym nieodparte wrażenie, że pani ta ma mocne parcie, aby być tu na pierwszym planie. Stara się nadmiernie, niemal teatralnie uwznioślać swoje śpiewanie, a do tego robi to bardzo głośno, niemal na pograniczu krzyku, a sprawy nie poprawia niewątpliwie charakterystyczna, ale jak dla mnie koszmarna artykulacja jej partii. Uważam, iż wiele zyskałby ten album, gdyby pozostała tu jedynie warstwa czysto instrumentalna, gdyż gardłowe wynurzenia Malene przedstawione w ten sposób psują ten zaiste bardzo dobry, miażdżący w staroszkolnym stylu krążek. Kończąc zatem temat, „Kosmiczna Góra” to album zawierający wyśmienitą muzykę i koszmarne wokale. Szkoda. No ale cóż, tak bywa. Podobno nie można mieć wszystkiego.

 

Hatzamoth

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz