„Omenloth”
Theogonia
Records 2023
Debiutancki
album greckiego horda Omenloth to nie jest najświeższy materiał (ptaszki na
drzewach ćwierkają, iż koncepcja zespołu, jak i niektóre wałki powstały już
przed dekadą). Pierwsza wersja tej płytki ukazała się więc we wrześniu, a druga
w październiku 2022 roku. Obie edycje dostępne były tylko w formie digital,
więc myślę ja sobie, iż dobrze się stało, że w lutym Anno Bastardi 2023 nasza
Theogonia Records wtłoczyła tę produkcję na limitowany do 300 kopii srebrny
krążek, gdyż ten album to kawałek dobrego, klimatycznego Black Metalu jest. Kręgosłupem
tej płytki (co chyba nikogo nie dziwi) jest klasyczne, czarcie granie greckiej
szkoły gatunku manifestujące się tu pod postacią siarczystych, charakterystycznie
bijących bębnów, konkretnie zaznaczonego, grubego basu, jadowitych, zimnych,
agresywnych, przesyconych mrocznymi melodiami riffów i złowrogich,
bluźnierczych wokaliz. Z owym tradycyjnym rdzeniem rodem z Hellady zintegrowano
umiejętnie monumentalne faktury dźwięków znane z II fali skandynawskiego
diabelstwa (sposób użycia parapetu i niektóre gitarowe rozwiązania), elementy
Doom Metalowej melancholii (atmosferyczne, przygnębiające nierzadko pasaże,
poparte czystym, mocnym śpiewem oraz nawiedzonymi szeptami) i rozwiązania
zaczerpnięte odważnie z Progresywnego Rocka o hipnotycznym zacięciu (wyborne,
dopracowane partie solowe, czy kwaśne z lekka linie pochodzącego z Armenii
instrumentu, zwącego się duduk). Uważni słuchacze odkryją tu także sporo
wioślarskiej ornamentyki i harmonicznych niuansów, które może nie miażdżą
totalnie, ale wrażenie zrobić potrafią. Persony tworzące ten projekt, to
zresztą doświadczeni już muzycy, więc nie raz prezentują oni na tym albumie
swój diabelski kunszt. Nad całością unosi się mglisty, tajemniczy klimat i
przesiąknięte magią, miłe Rogatemu, okultystyczno-rytualne wibracje. Naprawdę
bardzo fajny krążek, który ma szansę spodobać się nie tylko maniakalnym
wyznawcom czerni. Szkoda tylko, że na wersji cd nie znalazł się cover Ulver
(„Wolf & Fear”), który znalazł się na pierwszej wersji cyfrowej. Panowie z
Omenloth zrobili go bowiem wyśmienicie, a do tego doskonale komponował się on z
całością ich pierwszego materiału. Nawet jednak bez niego naprawdę dobra to
płytka, którą śmiało mogę polecić nie tylko maniakom greckiej frakcji
diabelskiego grania. Nie sądzę, aby ktoś tym materiałem poczuł się rozczarowany,
a jeżeli taki by się znalazł, to znaczy, że musi przerzucić się na country,
piosenkę biesiadną, lub (Szp)Arkę Noego, czy tam inne 2Tm2,3.
Hatzamoth
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz