MEGALITH LEVITATION
„Obscure Fire”
Aesthetic Death 2023
Trzech zakapturzonych mistyków z
Czelabińska na Uralu, którzy ukrywają się pod szyldem Megalith Levitation,
powróciło po niespełna dwóch latach hibernacji. Najprościej rzecz ujmując,
panowie się uaktywnili i ponownie rozjebali system. Zrobili to bezapelacyjnie i
w całej rozciągłości znaczenia tego zagadnienia. Już poprzedni „Void Psalms”
przeczołgał mnie potwornie po meandrach surrealistycznych rytuałów, ale to, co
zrobił ze mną „Obscure Fire”, przechodzi
wszelkie granice i wymyka się jakimkolwiek porównaniom, przy zachowaniu
zdrowego rozsądku. Gdy zaczynacie odsłuch tego krążka, zdrowy rozsądek
powinniście zatem spuścić w kiblu, a na okładce „Obscure…” powinno być wypisane
wielkimi, złotymi zgłoskami: „Porzućcie
wszelkie nadzieje wszyscy, którzy decydujecie się zmierzyć z zawartością tej płyty”. Muzyka tu zawarta sprawia bowiem, że
krew dosłownie gęstnieje w arteriach, puls zwalnia do absurdalnie niskich
wartości, serce ledwo pompuje zawiesisty, życiodajny płyn, a pod potylicą
powstają wizje, przy których te z „Odmiennych Stanów Świadomości” jawią się
jako mierny żart. Obcowanie z tymi dźwiękami, to jak spoglądanie w przechodzący
z rąk do rąk, ogromny pryzmat, w którym implodują ciała niebieskie, a wręcz
całe ich mgławice, rozświetlając przy tym promieniste łuny dawno już
pogrzebanych cywilizacji. Kryształ ten przepełniają także okultystyczno-halucynogenne
wizje oraz ślady przedziwnych, prastarych niczym samo zło obrzędów, głęboko
penetrujące umysły tych, którzy odważyli się weń wejrzeć, a wszystko to dzieje
się w oparach przyszłego, post-nuklearnego kataklizmu. Nie ma specjalnego sensu
opisywać ponownie, jakimi środkami muzycy Megalith Levitation osiągają takie
efekty, gdyż wydaje mi się, że dosyć dokładnie scharakteryzowałem je przy
okazji recenzowania „Pustki Psalmów”, niemniej myślę, że warto zaznaczyć tu, iż
„Przyćmiony Ogień”, choć wierny początkowej estetyce grupy przypomina nieco
bardziej senną, lumberingową myśl eksplorującą ciemność, jak i medytacyjne,
psychodeliczne uniesienia prowadzące konsekwentnie do transcendentalnych
punktów szczytowych i zaklęć mających na celu eskalację materializacyjnych
aspektów woli. Wszyscy, którzy zastanawiają się w tej chwili, „o co mu kurwa
chodzi?”, i nie chce im się drążyć, co autor tej recenzji miał na myśli, niech
zapamiętają po prostu, że „ObscureFire”, to wyśmienity, potwornie uciskający
makówkę, w chuj ciężki album, który dla wszystkich maniaków tłustego,
transowego, gniotącego z gniewną surowością Doom/Sludge/Stoner Metalu jest
pozycją do obowiązkowego zakupu. Ja jednak posunę się o krok dalej. Uważam
mianowicie, że w tym bardzo eklektycznym gatunku żaden album nie ma w tym roku najmniejszych
szans (choć z 2023 uciekły raptem trzy miechy) choćby zbliżyć się do poziomu
„trójki” Megalith Levitation i mówię to z pełną świadomością wagi mych słów.
Pierdolona, miażdżąca, mistyczna
doskonałość. On Your Knees Motherfuckers!
Hatzamoth
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz