poniedziałek, 20 marca 2023

Recenzja Vexation „Hommagea Aleph”

 

Vexation

„Hommagea Aleph”

ADG Rec. 2023 (Re-issue)

Czasem się zastanawiam, ileż to jeszcze zespołów i wydawnictw nikomu wcześniej nieznanych, lub kompletnie dziś zapomnianych, uda się wygrzebać z mroków przeszłości. Bo że są tego całe pokłady, jest sprawą niewątpliwą. Inna rzecz, czy przypominanie wszystkiego, co zostało onegdaj zarejestrowane stanowi dziś jakąś wartość poza nutką sentymentalną. Vexation nie znałem, mimo iż panowie zarejestrowali wznawiane dziś demo akurat w okresie rozkwitu mojego zainteresowania undergroundem. Dlatego też ze szczególnym zaciekawieniem sięgnąłem po materiał wychodzący nakładem ADG Records. No i ta nutka sentymentu zagrała niebywale głośno. Materiał podstawowy, czyli tytułowe demo z roku dziewięćdziesiątego, to nieco ponad szesnaście minut prostego death/grindu na modłę starego Carcass, Napalm Death czy Repulsion. Oczywiście nie na poziomie mistrzów, ale zaletą tych nagrań jest coś innego. Dokument. Tak właśnie w wielu przypadkach brzmiał w tamtych czasach młodzieńczy bunt w kraju nad Wisłą. Stawiano na ekstremę, często niepopartą jeszcze odpowiednim doświadczeniem czy umiejętnościami. Vexation przeplatają w swoich kompozycjach punkowe d-beaty z wściekłymi blastami, prostymi gitarowymi akordami i czymś na kształt dojrzewającego dopiero growla. Można by z grubsza powiedzieć, że jest to dość chaotyczne napierdalanie, gdyby nie fakt, iż słychać w kilku miejscach kiełkujące, zdecydowanie mające ręce i nogi pomysły. Brzmi to oczywiście jak nagrane w klubie młodzieżowym po godzinach, ze stojącym za konsolą (o ile taka w ogóle była) kolesiem z pierwszego roku studiów inżynierskich. Perka dudni wiadrowato, gitary momentami zajeżdżają niezłym fałszem, dźwięk chwilami z lekka faluje a wokal wychodzi zdecydowanie za bardzo na przód. I w tym właśnie cały urok. Tego typu demówki kopiowało się swego czasu na najtańsze (żyjąc z kieszonkowego trzeba było liczyć każdy grosz) różowe Stilonki, co przy którejś-tam kopii czyniło nagranie niemal nieczytelnym, ale i tak był kult, bo się miało! „Hommaega Aleph” może być wydawnictwem nie do końca zrozumianym przez dzisiejszą, wychowaną na cyfrze młodzież, ale ja słuchając tych nagrań na chwilę odpłynąłem. Jako bonus wydawca dorzucił na dysk także nagrania live ze splitu  z Convent, na których to można poza utworami z demo usłyszeć także choćby cover Napalm Death „Deceiver” i chyba jakieś nieopublikowane nagrania autorskie. Ponadto są też nagrania z próby, przy słuchaniu których faktycznie potrzebna jest już odrobina wyobraźni, bo rejestrowane były chyba na Grundigu. Nie będę wyrokował, ale jak już wspomniałem, „Hommaega Aleph”  jest moim zdaniem pozycją wyłącznie dla starych pryków, którzy pamiętają dawne dzieje. Choć kto wie, może który młody akurat będzie miał ochotę na lekcję historii, to ten krążek stanowi idealny materiał poglądowy. Cieszę się, że takie rzeczy wychodzą, bo na pewno rentowne nie są i świadczą wyłącznie o tym, że wydawcy się chce. Warto to docenić.

- jesusatan

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz