Dead
Soul Alliance
„Spiralling
To Lunacy”
Cryptorium9 2023
Parę
ładnych latek ten kanadyjski projekt już sobie liczy, bo powstał w 2010 roku.
Co prawda swój debiut wydali dopiero po jedenastu latach, ale sądząc po
recenzjach zostali ciepło przyjęci przez krytykę. Siedemnastego lutego
powrócili ze swoim drugim krążkiem, który tak jak poprzedni zawiera dziewięć
numerów tradycyjnego death metalu. Ci mieszkańcy Ottawy pełnymi garściami
czerpią ze spuścizny lat dziewięćdziesiątych, tak samo europejskiej jak i
amerykańskiej. Fani, którym podobał się „Behind The Scenes” nie powinni być
zawiedzeni teraźniejszą odsłoną w postaci „Spiralling To Lunacy”. Dźwięki płyną
wartko i tylko niekiedy zwalniają na chwilę, aby dać odetchnąć od tego dość
intensywnego death metalu. Występujące tutaj riffy to w gruncie rzeczy nic
nowego, ale zagrane są z niesamowitą lekkością. Słychać wyraźnie, że muzycy
szczerze kochają metal śmierci i świetnie się bawią go grając. Proste akordy
wygenerowane są za pomocą odpowiednio nastrojonych gitar i płynnie przechodzą z
jednego w drugi. Czuć brudne i gnijące mięso, któremu właściwej konsystencji
nadaje masywna sekcja rytmiczna. Klasyczne solówki również się pojawiają,
rozdzierając to morowe powietrze, unoszące się nad muzyką Kanadyjczyków.
Chłopaki poczynają sobie całkiem energicznie i może poza piątym kawałkiem
„Silencing The Masses”, którego wyraźnie wolniejsza motoryka oraz delikatnie
refleksyjny charakter pozwala złapać oddech przed kolejną dawką, mielących w
nieubłagany sposób utworów. Wszystkiemu towarzyszy niezły growl, wydobywający
się z rozkładającego się gardła wokalisty. Słuchając „Spiralling To Lunacy”
bezwiednie wracam do tamtych czasów, kiedy to ten typ metalu bez żadnego
zadęcia i w zupełnie niezobowiązujący sposób łamał kości i siekał mózg jak
niegdyś Dismember czy Grave. Co prawda możliwym jest, że ten materiał w Waszych
odtwarzaczach na długo miejsca nie zagrzeje, lecz jeśli uwielbiacie wsio co
związane z HM-2, to sprawdzajcie.
shub
niggurath
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz