niedziela, 26 października 2025

Recenzja Arouse the Darkness “Lost in Grief”

 

Arouse the Darkness

“Lost in Grief”

Mara Prod. 2025

Wydany trzy lata temu “Cemetery of Buried Hopes” był naprawdę niezłym debiutem, i mocno obiecującym materiałem. Z tym tylko, że w gatunku doom / death metal mało co jest mnie w stanie naprawdę zaskoczyć i zainteresować, i najczęściej owa perspektywiczność rozchodzi się wraz z kolejnymi wydawnictwami po kościach. Tym bardziej cieszę się, że wyjątkiem od reguły jest akurat nasz krajowy duet. Na „Lost in Grief” słychać wyraźny postęp. Panowie okrzepli, ich kompozycje nabrały dojrzałości, zniknęły z nich elementy niepotrzebne czy przypadkowe, co zaowocowało ponad godziną muzyki na światowym poziomie. Nie wiem, na ile moją ocenę kształtuje aura za oknem, wiem natomiast, że już bardzo dawno nie odsłuchałem płyty z tego gatunku więcej niż trzy razy, i to często bardziej z obowiązku niż dla przyjemności. „Lost In Grief” kręci się u mnie na zapętleniu już pół dnia, i wciąga coraz bardziej. Ta godzina z haczykiem, to sama klasyka lat dziewięćdziesiątych, i bynajmniej nie chodzi mi o bezpośrednie podobieństwa muzyczne. Bardziej o to, że Arouse the Darkness, podobnie jak mistrzowie pokroju My Dying Bride, Anatema, Novembers Doom czy The Gathering potrafią budować niesamowitą atmosferę przygnębienia i nostalgii, nie zapominając jednocześnie o tym, że grają muzykę metalową. Linie melodyczne na tym krążku, poza sączącym się z nich smutkiem, są odpowiednio ciężkie i niejednokrotnie potrafią mocno poddusić. Zwłaszcza w chwilach, gdy towarzyszy im mocny growl. Oczywiście, nie brak tu tez elementów klawiszowych, akustycznych, nastrojowych zwolnień i „jesiennego deszczu”. A to wszystko tak kolorowo i niejednolicie splecione, jak mieniące się w tej chwili na drzewie liście. Muzyka na „Lost In Grief” płynie bardzo naturalnie, przyciąga i infekuje swoim klimatem. Bardzo istotną sprawą jest to, że w zasadzie nie ma tutaj chwili, kiedy można by zrobić sobie krótką przerwę na zaparzenie herbaty, bo materiał ten jest bardzo spójny, równy, i słucha się go w skupieniu od początku do końca. A że brzmienie, podobnie jak sama muzyka, oparte zostało o staroszkolne standardy, to doszukiwanie się na tych nagraniach jakichś znaczących mankamentów mija się z celem. Fani death / doom, czy gothic / doom, mogą po ten album sięgać bez wahania. Zdecydowanie jest to twórczość z górnej półki, i jedno z ciekawszych wydawnictw ostatnich lat.

- jesusatan




1 komentarz:

  1. Cudowna płyta, wciągnęła mnie całkowicie. Sam jestem zaskoczony, bo z reguły unikam growli, a moje półki uginają się raczej od płyt w klimatach klasycznego heavy :)

    OdpowiedzUsuń