„Morbid
Symphonies”
Black Lion Records 2023
Szwedzki
Farsoth pod koniec listopada zeszłego roku zaatakował swym drugim albumem
długogrającym, choć w roku 2022 wcale nie było to takie pewne. Krótko bowiem po
wydaniu dobrze przyjętej w podziemiu „The Plague” posypał się skład zespołu. Ówczesny
jego pałker postanowił opuścić grupę, a wioślarz niespodziewanie przeniósł się
na łono Abrahama (oby się tam nie nudził). Pozostali nie rozpaczali jednak zbyt
długo, cały czas pracowali nad kolejnymi wałkami, przy odrobinie szczęścia,
stosunkowo szybko ogarnęli nowych muzyków i jak już wspominałem na początku,
pod koniec Anno Bastardi 2023przyłożyli swą drugą produkcją, wydaną pod
sztandarami Black Lion Records. „Morbid Symphonies” to naturalna kontynuacja, obranej
kilka lat temu, linii programowej zespołu i jej konsekwentny rozwój. Podobnie
więc, jak na „Pladze”, także i tu obcujemy z rasowym, soczystym, skandynawskim
Metalem Śmierci opartym na kanonach gatunku. Zakładam, że wszyscy wiedzą, czym
ów styl się charakteryzuje (a jak nie wiedzą, to niech se idą na korepetycje),
więc nie będę się specjalnie rozpisywał nad poszczególnymi składowymi muzyki
Farsoth. Napiszę za to, że „Chore Symfonie”, to 10 wałków Szwedzkiego Death
Metalu stworzonych z pasją i zaangażowaniem. Słychać, że panowie miłość do
takiego grania niechybnie wyssali bezpośrednio z matczynego cyca, a ich
uwielbienie dla brzmienia spod znaku Boss HM-2 zaiste wielkim jest. W twórczości
Farsoth odnajdziemy niezaprzeczalnie głębokie inspiracje Carnage, Entombed,
Dismember, Excruciate, Gorement, Epitaph, Funebre, czy Depravity jednak owe
determinanty ich muzyki nie są jedynie marną kopią nieśmiertelnych standardów.
Każdy z nich został przepuszczony przez filtr doświadczeń, upodobań i preferencji muzyków zespołu i
niejako indywidualnie przysposobiony na potrzeby tego wydawnictwa, co sprawiło,
że wpierdol spuszcza ono bardzo konkretny. Nie sądzę co prawda, aby ten krążek
jakoś specjalnie zamieszał na współczesnej, zatłoczonej niczym tokijskie metro
w godzinach szczytu scenie, jednak maniakalni wyznawcy Śmiertelnego Metalu
rodem ze Skandynawii spędzą przy „Morbid Symphonies” (podobnie jak ja) wiele
chwil wypełnionych niekłamaną przyjemnością. Dobra, naprawdę dobra płytka.
Hatzamoth
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz