sobota, 20 kwietnia 2024

Recenzja FARSOTH „Morbid Symphonies”

 

FARSOTH

„Morbid Symphonies”

Black Lion Records 2023

Szwedzki Farsoth pod koniec listopada zeszłego roku zaatakował swym drugim albumem długogrającym, choć w roku 2022 wcale nie było to takie pewne. Krótko bowiem po wydaniu dobrze przyjętej w podziemiu „The Plague” posypał się skład zespołu. Ówczesny jego pałker postanowił opuścić grupę, a wioślarz niespodziewanie przeniósł się na łono Abrahama (oby się tam nie nudził). Pozostali nie rozpaczali jednak zbyt długo, cały czas pracowali nad kolejnymi wałkami, przy odrobinie szczęścia, stosunkowo szybko ogarnęli nowych muzyków i jak już wspominałem na początku, pod koniec Anno Bastardi 2023przyłożyli swą drugą produkcją, wydaną pod sztandarami Black Lion Records. „Morbid Symphonies” to naturalna kontynuacja, obranej kilka lat temu, linii programowej zespołu i jej konsekwentny rozwój. Podobnie więc, jak na „Pladze”, także i tu obcujemy z rasowym, soczystym, skandynawskim Metalem Śmierci opartym na kanonach gatunku. Zakładam, że wszyscy wiedzą, czym ów styl się charakteryzuje (a jak nie wiedzą, to niech se idą na korepetycje), więc nie będę się specjalnie rozpisywał nad poszczególnymi składowymi muzyki Farsoth. Napiszę za to, że „Chore Symfonie”, to 10 wałków Szwedzkiego Death Metalu stworzonych z pasją i zaangażowaniem. Słychać, że panowie miłość do takiego grania niechybnie wyssali bezpośrednio z matczynego cyca, a ich uwielbienie dla brzmienia spod znaku Boss HM-2 zaiste wielkim jest. W twórczości Farsoth odnajdziemy niezaprzeczalnie głębokie inspiracje Carnage, Entombed, Dismember, Excruciate, Gorement, Epitaph, Funebre, czy Depravity jednak owe determinanty ich muzyki nie są jedynie marną kopią nieśmiertelnych standardów. Każdy z nich został przepuszczony przez filtr doświadczeń,  upodobań i preferencji muzyków zespołu i niejako indywidualnie przysposobiony na potrzeby tego wydawnictwa, co sprawiło, że wpierdol spuszcza ono bardzo konkretny. Nie sądzę co prawda, aby ten krążek jakoś specjalnie zamieszał na współczesnej, zatłoczonej niczym tokijskie metro w godzinach szczytu scenie, jednak maniakalni wyznawcy Śmiertelnego Metalu rodem ze Skandynawii spędzą przy „Morbid Symphonies” (podobnie jak ja) wiele chwil wypełnionych niekłamaną przyjemnością. Dobra, naprawdę dobra płytka.

 

Hatzamoth

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz