sobota, 13 kwietnia 2024

Recenzja LUNATIC AFFLICTION „Nerto Brixtia”

 

LUNATIC AFFLICTION

„Nerto Brixtia”

A.D.G. Records 2024

„Secreta Obscura Mysterium”, czyli wydany w 2019 roku, drugi album niemieckiej hordy Lunatic Affliction to z tego, co pamiętam naprawdę dobra Black Metalowa płyta była. I podobnie ma się sprawa z ich trzecim, ciepłym jeszcze krążkiem, który swą premierę miał na początku marca Anno Bastardi 2024.Co prawda nieco większy nacisk położono tu na złowieszczy, mroczny klimat całości, mimo to jednak „Nerto Brixtia” cały czas wypełniona jest rasowym, jadowitym, diabelskim mieleniem, które bez dwóch zdań usatysfakcjonuje każdego fana czarcich dźwięków. Dużo bowiem na tej produkcji gęstej, pełzającej ciemności, którą uwalniają w głównej mierze z rozmysłem zastosowane, majestatyczne klawisze, tajemnicze szepty z piekielnych otchłani, jak i ceremonialne, sakralne glosy o rytualnym charakterze. Ponury, złowrogi, obrzędowy feeling tego krążka podkreślają także jadowite, zimne, wściekłe riffy, obskurne, pełne trucizny wokale, oraz intensywne, meandrujące struktury rozbudowanych linii melodycznych, czy też wysublimowane, przestrzenne, gitarowe pasaże ocierające się chwilami o grobowy, przytłaczający Doom. Nie można także pominąć milczeniem dopracowanych solówek o posmaku czarnej melancholii, siarczystych niszczących beczek, czy grubo szyjącego, aczkolwiek surowo brzmiącego basu, który zapewnia tej płycie iście szatańskie pierdnięcie. Zaprawdę bardzo dobry to materiał, nad którym wyraźnie unosi się duch pierwszych dwóch płyt Emperor, jedynego jak dotąd krążka Odium, czy też wibracje znane z „Dark Medieval Times” i „The Shadowthrone” wiadomo kogo. Bardziej melodyjne akcenty o subtelnie rytualnym szlifie posiadają natomiast w sobie lekkie dotknięcie okultystycznej szkoły Greckiej ze wskazaniem na twórczość Enshadowed czy Devathron. Trzeci, pełny album hordy z Norymbergii nie jest w żadnym razie jakąkolwiek jutrzenką gatunku. To raczej płytka oparta na kanonach diabelskiej sztuki, jednak ma ona niezaprzeczalnie własny charakter i cechuje ją pewien indywidualizm, co sprawia, że dźwięki na niej zawarte absorbują uwagę i z każdym kolejnym odsłuchem wciągają coraz głębiej w tajemnicze, zaklęte labirynty „Nerto Brixtia”. Warta poznania płytka, a dla miłośników wszelkiej maści rogacizny to w zasadzie zakup obowiązkowy. Bezsprzecznie  dobra robota.

 

Hatzamoth

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz