„Nerto
Brixtia”
A.D.G. Records 2024
„Secreta
Obscura Mysterium”, czyli wydany w 2019 roku, drugi album niemieckiej hordy
Lunatic Affliction to z tego, co pamiętam naprawdę dobra Black Metalowa płyta
była. I podobnie ma się sprawa z ich trzecim, ciepłym jeszcze krążkiem, który
swą premierę miał na początku marca Anno Bastardi 2024.Co prawda nieco większy
nacisk położono tu na złowieszczy, mroczny klimat całości, mimo to jednak
„Nerto Brixtia” cały czas wypełniona jest rasowym, jadowitym, diabelskim
mieleniem, które bez dwóch zdań usatysfakcjonuje każdego fana czarcich
dźwięków. Dużo bowiem na tej produkcji gęstej, pełzającej ciemności, którą
uwalniają w głównej mierze z rozmysłem zastosowane, majestatyczne klawisze,
tajemnicze szepty z piekielnych otchłani, jak i ceremonialne, sakralne glosy o
rytualnym charakterze. Ponury, złowrogi, obrzędowy feeling tego krążka
podkreślają także jadowite, zimne, wściekłe riffy, obskurne, pełne trucizny
wokale, oraz intensywne, meandrujące struktury rozbudowanych linii
melodycznych, czy też wysublimowane, przestrzenne, gitarowe pasaże ocierające
się chwilami o grobowy, przytłaczający Doom. Nie można także pominąć milczeniem
dopracowanych solówek o posmaku czarnej melancholii, siarczystych niszczących
beczek, czy grubo szyjącego, aczkolwiek surowo brzmiącego basu, który zapewnia
tej płycie iście szatańskie pierdnięcie. Zaprawdę bardzo dobry to materiał, nad
którym wyraźnie unosi się duch pierwszych dwóch płyt Emperor, jedynego jak
dotąd krążka Odium, czy też wibracje znane z „Dark Medieval Times” i „The
Shadowthrone” wiadomo kogo. Bardziej melodyjne akcenty o subtelnie rytualnym
szlifie posiadają natomiast w sobie lekkie dotknięcie okultystycznej szkoły
Greckiej ze wskazaniem na twórczość Enshadowed czy Devathron. Trzeci, pełny
album hordy z Norymbergii nie jest w żadnym razie jakąkolwiek jutrzenką
gatunku. To raczej płytka oparta na kanonach diabelskiej sztuki, jednak ma ona
niezaprzeczalnie własny charakter i cechuje ją pewien indywidualizm, co
sprawia, że dźwięki na niej zawarte absorbują uwagę i z każdym kolejnym
odsłuchem wciągają coraz głębiej w tajemnicze, zaklęte labirynty „Nerto Brixtia”.
Warta poznania płytka, a dla miłośników wszelkiej maści rogacizny to w zasadzie
zakup obowiązkowy. Bezsprzecznie dobra
robota.
Hatzamoth
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz