Flageladör
„Culto
Aos Decibéis”
Helldprod Records 2024
Ci
Brazylijczycy to leniuszki, bo od czasu, kiedy powstali, a było to w 2000 roku,
razem z „Culto Aos Decibéis” nagrali zaledwie pięć albumów. No ale za to przy
robocie się nie opierdalają, bo jak już się za nią wezmą to iskry lecą. Tak też
jest w przypadku ich ostatniej płyty, która ukazała się pod koniec marca. Za
jej pośrednictwem po raz kolejny dostajemy krótką, bo trwającą tylko 25 minut,
ale intensywną dawkę speed-thrashu z małym liźnięciem heavy metalu. Bez intra, osiem
numerów wypełnionych do cna szybkim kostkowaniem, które nie pozbawione jest
szorstkiej melodyjności, budzącej skojarzenia z późniejszym Sodom czy też
Motörhead. W sumie sporo ta płyta nasuwa skojarzeń, bo niektóre akordy jak i charakter
śpiewu przypominać może też dobre czasy Metallica, a bardziej chwytliwe momenty
zbliżają trochę kompozycje do Running Wild, tyle że bez marynistycznego
pierwiastka. Jednakże dominują tu żwawe i całkiem agresywne akordy, okraszone
klasycznymi solówkami, które nieco łagodzą biczowanie Flageladör, kierując muzykę
w heavy metalowe rejony. Podobnie rzeczy się mają w przypadku wokali, których
wieloraka artykulacja od wściekłych warkotów poprzez czyste thrashowe modulacje
kończy się na falsetowych zawodzeniach. Łatwo wchodząca, lecz brudna muzyka o
czysto metalowym wpierdolu. Zagrana na zgrzytliwych gitarach, spomiędzy których
wyłania się dźwięczny bas, a wszystkiemu przygrywają organiczne beczki oparte
na fantastycznych werblach. Genialne połączenie surowości z epickimi frazami
oraz tradycyjnego grania z undergroundowym sznytem. Smaczne, bardzo smaczne i
dające dużo radości rzępolenie.
shub
niggurath
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz