piątek, 12 kwietnia 2024

Recenzja The Monolith Deathcult „The Demon Who Makes Trophies Of Men”

 

The Monolith Deathcult

„The Demon Who Makes Trophies Of Men”

Human Detonator Records 2024

Jakoś nigdy nie wpadli ci Holendrzy w moje łapy, a istnieją od dwudziestu dwóch lat. Nie znam zatem ich poprzednich albumów, ale z notki dołączonej przez wydawcę dowiedziałem się, że niektóre kawałki tego kwartetu mają po dwa miliony wyświetleń na Spotify. Popularność więc The Monolith Deathcult jest duża i nic dziwnego, bo muzyka zawarta na najnowszym, dziewiątym już krążku to mainstream pełną gębą. Nie mogę jednak złego słowa powiedzieć o „The Demon Who Makes Trophies Of Men”, gdyż album ten niesie ze sobą całkiem atrakcyjny death metal w mocno awangardowym ujęciu. Innowacyjność w tym przypadku polega na dołożeniu do podstawowych instrumentów potężnej ilości sampli, dźwięków spod znaku techno oraz symfonicznych wtrąceń. Całość brzmi trochę jak zbrutalizowany Rob Zombie i jego Devil Music lub The Prodigy na kosmicznych sterydach. Mamy więc tutaj do czynienia z silnymi riffami, które snują brutalne melodie, przeradzając się czasami w zwarte i po wojskowemu rytmiczne kostkowanie, co nadaje kompozycjom industrialnego sznytu i jeszcze mocniej podbija moc uderzeniową wioseł. Taki charakter ma także sekcja rytmiczna, gdzie bębny biją miarowo i z animuszem, a mięsisty bas dopełnia dzieła, nadając całości naprawdę niskich dołów. Jest tu cholernie energicznie i przebojowo. Kawałki wchodzą jak w masło i dają lepszego kopa niż tabletki extasy. Dopaminę czuć normalnie w powietrzu niczym na rave party, zwłaszcza że liczba upchniętej w aranżacje elektroniki robi wrażenie. Są to przeróżne próbki dźwiękowe, syntetycznie wygenerowane, transowe frazy oraz mnóstwo pompatycznej symfoniki. Wszystkie te elementy połączone ze sobą, tworzą nieco przeładowaną formę, o potężnej sile rażenia. Agresywny, awangardowy death metal, który postrzegać można również jako swoistą hybrydę Fear Factory, Ministry i Septic Flesh. Momentami wręcz teatralny, a nawet dramatyczny, ale też za sprawą niektórych sampli pełen humoru. Z przymrużeniem oka polecam, ponieważ słuchanie tej produkcji to super zabawa.

shub niggurath

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz