niedziela, 7 kwietnia 2024

Recenzja Malaöun „The Inexorable Darkness”

 

Malaöun

„The Inexorable Darkness”

Iron, Blood and Death Corporation 2024

Mimo iż Malaöun to stosunkowo młody twór, odpowiedzialny za niego człowiek swoje doświadczenie  na scenie sukcesywnie powiększa już od niemal dwudziestu lat. Zarejestrował po drodze materiały pod takimi nazwami jak choćby Envenom, Thorns of Hate, Impious Blood czy Devourer of Light. „The Inexorable Darkness” to z kolei trzeci już duży materiał pod nazwą Malaöun, stanowiący jakby nowe otwarcie. Sugeruje to już nowe logo widniejące na okładce. Muzycznie natomiast ML, czyli człowiek odpowiedzialny tu za całokształt, zszedł z ośnieżonych szczytów i zaszył się w katakumbach. Otwierający całość „In Twilight Slumber” rozpoczyna się dusznym, zagęszczonym motywem o silnie pleśniowym zabarwieniu, mogącym kojarzyć się z niektórymi zespołami z Iron Bonehead, by w połowie znacznie przyspieszyć, przechodząc w zdecydowanie bardziej blackmetalowe rewiry. W dalszej części materiał ten staje się coraz ciekawszy a napięcie rośnie do samego końca. Muzyk niezwykle umiejętnie miesza black z death i doom metalem, nie stroni od kontrastów ale i zestawiania fragmentów bardziej złożonych z maksymalnie prostymi. Do tych ostatnich zaliczyć można choćby banalny, a zarazem niezwykle transowy „From the Depths of Abyss”, oparty na marszowych bębnach i zapętlonym riffie. Mimo sporej ilości zakrętów i zmian tempa jaką serwuje nam Malaöun, materiał ten zachowuje niezwykłą spójność i konsekwentnie dusi ponadprzeciętnym ciężarem. Trzeba przyznać, że proporcje między melodyjnymi tremolo a powolnymi, golemowymi rytmami zostały na tych nagraniach idealnie wyważone. Doskonale też sprawdzają się w tej sytuacji wokale, chwilami wybrzmiewające jak ostatni, wygasający oddech topielca dobiegający ze studni, gdzie indziej podnoszące bitewne zawołania lub plujące czarnym jadem. Doskonale też to wszystko brzmi, siermiężnie, organicznie ale czytelnie. A ponadto album ten jest niebywale wciągający. Jak już zrobimy z nim dwa okrążenia, to nie ma ucieczki. Jestem przekonany, że to najlepszy materiał jaki dotychczas wyszedł spod palców Malezyjczyka, mogący z poniesionym czołem stawać w szranki z elitą gruzowego mielenia. Kolejna, po Meridion i Dekonsekrated, wyjątkowo dobra pozycja w katalogu Iron, Blood and Death Corporation w ostatnim czasie. Bardzo mocno polecam.

- jesusatan

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz