środa, 10 kwietnia 2024

Recenzja Muert / Svpremacist „Allied in Massacre”

 

Muert / Svpremacist

„Allied in Massacre”

Iron, Blood and Death Corporation 2024

Oto kolejny split z Iron, Blood and Death Corporation i okazja by poznać dwa wcześniej mi nieznane zespoły. Patrząc na okładkę, można w ciemno zakładać, że nie będą to piosenki o miłości, a czysta, diabelska rzeź. O pomyłce w tym przypadku nie ma mowy. Pierwsi do ataku ruszają Hiszpanie z Muert. Właściwie atak, to delikatnie powiedziane, bo te cztery kawałki to prawdziwy, surowy war / black metalowy amok. Nie jest to jednak zawierucha Blasphemopodobna, jak niektórzy mogliby w tym momencie wnioskować. Tutaj nie traktuje się ludzkości napalmem, a raczej szlachtuje maczetami. Od początku poraża bardzo minimalistyczne brzmienie, z mocno podkreśloną, wystukującą prymitywne rytmy perkusją. Podobnie rzecz się ma z wokalem, wypluwającym bluźnierstwa z pierwszego planu w bardzo bezpośredni, arogancki wręcz sposób. Gitarowe melodie, choć to w tym przypadku bardzo komplementujące określenie, schowane są nieco w tyle. Sporo w ich tonie jazgotliwego chaosu i czystego bestialstwa. Muzyka Muert bardziej nadaje się do biczowania niż nucenia pod prysznicem. Chwilami panowie zaserwują nam zjazd po gryfie czy riffowanie rodem ze Skandynawii z okresu drugiej fali, jak choćby w ostatnim z ich strony „Asphyxia on the Gravestone”, lecz wszystko jest tutaj maksymalnie uproszczone i sprowadzone do wartości podstawowych. I kiedy sobie leżymy zbezczeszczeni, wjeżdżają na pełnej panowie z Izraela. Czynią to w bardzo południowoamerykańskim stylu, co przewija się zarówno w surowej produkcji, nieco thrashowym sposobie kostkowania, jak i werbalnej ekspresji, cechującej się wypluwaniem kolejnych wersetów w bardzo automatyczny sposób. Gitary tną tu mocno, choć ranią bardziej tępym narzędziem niż chirurgicznym skalpelem. Black metal w wykonaniu Svpremacist mocno nasiąknięty jest teutońskim thrashem oraz wpływami brazylijskimi z końca lat osiemdziesiątych, dzięki czemu zdecydowanie częściej mamy okazję do pomachania czupryną czy wzniesioną pięścią. Momentami można nazwać tę muzykę chwytliwą, choć to trochę tak, jakby nazwać Ryśka spod budki z piwem gentlemanem tylko dlatego, że raz na jakiś czas powie nam „dzień dobry”. Svpremacist się nie pierdolą, sprzedają pięć strzałów w dwanaście minut i do widzenia. Słuchając tego splitu przypominają mi się czasy, kiedy dostawałem od kumpla demówki nikomu nie znanych hord z najbardziej egzotycznych zakątków świata. Żadna z nich nie bawiła się w finezję, tylko napierdalała ile mocy w silniku. Jak to się wówczas mówiło? Metal ma być obrzydliwy i odrażający? No to, s’il vois ple, państwo się częstują.

- jesusatan

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz