wtorek, 23 kwietnia 2024

Recenzja Fluids „Reduced Capabilities”

 

Fluids

„Reduced Capabilities”

Hells Headbangers 2024

To już czwarta płyta tych zwyrodnialców z Arizony, którzy na swoim debiucie jako sampli używali podobno autentycznych odgłosów strzelanin i morderstw. W sumie to doskonale one pasowały do gore-grindu w ich wykonaniu, a swoją faktycznością podbijały chorobliwość kompozycji wypluwanych przez Fluids. Na „Reduced Capabilities” ten tercet oszczędził swoich fanów i nie zapodał już takich smaczków, ale za pomocą dwunastu numerów zaserwował równie smakowite danie. Fani gęstej krwi i wypruwanych flaków będą zachwyceni, gdyż ich muzyka cały czas nawiązuje do Mortician. Tercet ten przy użyciu ciężkich gitar, potraktowanego fuzzem basu i dobrze zaprogramowanej perkusji mieli, kroi szatkuje i rozrywa, zraszając przy okazji wszystko sowicie posoką. Amerykanie robią to nie spiesząc się zbytnio, bo ich grind nie jest specjalnie szybki, ale za to ustawiczny. W miarowym tempie i z uporem maniaka Fluids częstuje nas niewyszukaną surowizną, która może przysporzyć delikatnych słuchaczy o problemy z żołądkiem. Bagienne riffy wraz kilkutonową sekcją rytmiczną oraz śmierdzącymi rzygowinami growlami, systematycznie wylewają wiadra pełne zgniłego mięsa, które dodatkowo zmieszali z błotem i gnojówką. Niekiedy do swego beczkowozu podłączają wąż i odkręcają kurek, aby ta cuchnąca i galaretowata maź płynęła szybszym strumieniem, zalewając nas całkowicie tym obrzydliwym świństwem. Potrafią się również nad delikwentem, który odważył się na sięgnięcie po ten krążek, trochę popastwić i zwolnić nieco. Dostaje on wtedy szmatę na twarz i przez nią, na wzór współczesnych tortur, powolutku i z pieczołowitością leją mu na gębę krwistą maź, pochodzącą z jelita grubego, które jest w ostatnim stadium raka z rozwiniętym procesem gnilnym. Dobra, najnowsza produkcja Fluids to zwarty i blugoczący od niezdrowych wyziewów gore-grind o stonowanej agogice, lecz dzięki odpowiednio brutalnym środkom wyrazu dość intensywnym wydźwięku. Potwornie krwawa łaźnia lub gangrenowaty gulasz. Proszę nie krzywić się za bardzo i jak się brzydzicie to pałaszujcie małymi kęsami albo nie przeżuwajcie, a połykajcie w całości. Być może pomoże Wam w tym na deser zapodany cover Moby’ego, który kończy ten posiłek. Znam jednego, który kiedyś jadał takie rzeczy na co dzień ze smakiem i przeżył. Prawda Wojtuś?

shub niggurath

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz