poniedziałek, 22 kwietnia 2024

Recenzja Black Wound „Warping Structure”

 

Black Wound

„Warping Structure”

Chaos Rec. 2024

Pod nazwą Black Wound kryje się trzech bardzo niezdecydowanych Szwedów. W przeciągu trzech lat trzykrotnie zmieniali nazwę, by ostatecznie (chyba) zdecydować się na tą, którą widzicie powyżej. Chuj tam jednak z nazwą, choć przyznam, że obecna jest wyjątkowo stosowna. Pod względem muzycznym złudzeń jakichkolwiek nie ma. To jest wojna i czysta czerń ociekająca smołą, zapewne z czarnej rany. Wyobraźcie sobie połączenie Grave Upheaval, Saltus, Irkallian Oracle i Winter z odrobiną cmentarza z Ross Bay. To oczywiście zarys ogólny, lecz będący dość dokładną wskazówką co do zawartości tego albumu. Panowie dosłownie topią nas w lawie, niespiesznie toczącej się ze wszystkich stron. Brzmienie tego krążka jest dokładnie tak samo gęste jak wulkaniczna wydzielina, duszne i kurewsko masywne. Przewalające się w zazwyczaj niespiesznym tempie akordy gniotą bezlitośnie, bez grama melodii, by następujące po chwili kolejne erupcje dokonały dzieła zniszczenia. Dudniąca sekcja rytmiczna zlewa się chwilami z liniami gitarowymi a charczący z drugiego planu, podrasowany lekko pogłosem wokal wywołuje nieodparte mdłości. Finezji i polotu w tym tyle, co w operacji plastycznej za pomocą kafara. Nie o polot jednak chodzi. Zdaje się, że Black Wound postanowili wypluć z siebie najobrzydliwszy, najbardziej odrażający z możliwych, katakumbowy wyziew. I udało im się to w stu procentach. „Warping Structure” to czyste szło. Tutaj nie znajdziecie nic przyjemnego, jedynie bezwzględny chaos, krzywdę i cierpienie. Ta muzyka to prawdziwy kolos, obleśny i cholernie wkurwiony. Nie będę się silił na poematy i powiem krótko. Jeśli macie ochotę na wywrotkę gruzu, to sięgnijcie po te nagrania. Zrobią wam dobrze, a nawet lepiej.

- jesusatan

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz