„Oświecenie”
Putrid
Cult 2024
Kurczę,
przyznaję się bez bicia, że nie bardzo wiem, jak zacząć tę recenzję. Nie
dlatego, bynajmniej, że nie wiem, co napisać, tylko tyle peanów pochwalnych
wyraziłem już pod adresem Polskiej sceny Black Metalowej, że niektórzy pewnie
tym rzygają (bądź w najlepszym przypadku ich mdli, gdy o tym wspominam po raz
enty), a tu dostaję kolejny materiał, który nie pozwala zapomnieć, że nasza,
pisana dźwiękami diabelska księga, to
potęga niezmożona. Swój własny rozdział pisze w niej bez dwóch zdań
Lubuska horda Horns, która to z początkiem tego roku wypuściła w barwach Putrid
Cult swój trzeci, pełny krążek. Krążek, dodajmy od razu wg mnie wyśmienity.
„Oświecenie” to bowiem płytka na wskroś Black Metalowa i kultywująca tradycje
tego gatunku, a zarazem w znacznym stopniu progresywna i poszukująca tajemnych
dróg prowadzących do (nie)świętego Graala. Tak więc tradycyjnie czarciego
grania jest tu na morgi i hektary, a inspiracje muzyków sięgają w równym
stopniu do skandynawskiej II fali, jak i niemieckiej, czy francuskiej szkoły
gatunku. Oczywiście owe muzyczne podszepty cały czas osadzone są w oparach
charakterystycznego, polskiego szlifu i niepowtarzalnego feelingu, jaki panuje
wyłącznie na produkcjach hord z naszego, bluźnierczego kurwidołka. Trójeczka
Horns wypełniona jest także po brzegi same bardziej rozbudowanymi, mrocznymi,
niemal rytualnymi strukturami, przemyślanymi liniami wioseł, które nie boją się
wykorzystywać akcentów progresywnych (które słyszalne są zresztą także w sferze
rytmicznej), czy też ciężkich, powykręcanych srodze, atonalnych akordów. Niebanalną
rolę odgrywają także na tym materiale jadowite, hipnotyczne, meandrujące
złowrogo elementy melodyczne, które wprowadzają w chory, nostalgiczny, skąpany
w ciemności trans i bałagan pod potylicą zrobić potrafią nadzwyczaj skuteczny i długotrwały.
Podoba mi się wizja Black Metalu, jaką zaprezentował na tym albumie zespół z
Zielonej Góry. Nie jest to jednak płytka na jedno podejście, pierwszy z nią
kontakt nie jest łatwy i przyjemny, ale te plugawe, złe, apokaliptyczne dźwięki
mają w sobie głębię i pewien szatański magnetyzm, który sprawia, że niemal
bezwiednie zostajemy zassani w przepastne wnętrzności „Oświecenia”. Wyborny,
intrygujący materiał. Z pewnością będę obserwował dalsze poczynania grupy,
ciekaw jestem bowiem, dokąd zajdzie zespół w swych poszukiwaniach? Oby tylko
nie był to romantyzm.
Hatzamoth
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz