czwartek, 25 kwietnia 2024

Recenzja CEMETERY URN „Suffer The Fallen”

 

CEMETERY URN

„Suffer The Fallen”

Hells Headbangers Records 2023

Australijskie Cemetery Urn powraca ze swym piątym albumem długogrającym i robi to, do czego zespół ten przyzwyczaił nas już przez te wszystkie lata obecności na scenie, czyli sieje rozpierdol, śmierć i zniszczenie. I bardzo kurwa dobrze, gdyż po pierwsze primo właśnie tego po nich niezmiennie oczekuję, a po drugie primo, ultimo, ich ciężki, miażdżący Metal Śmierci poniewiera bestialsko i nieodmiennie robi mi dobrze przy każdej okazji. Oryginalności w ich muzie jest tyle, ile witaminy C w 98% spirytusie, a jednak wykonywany przez nich Death Metal starej szkoły gatunku, nad którym unoszą się wibracje znane z płyt Immolation, Abramelin, Incantation, Drawn and Quartered, Bestial Warlust, Infester, czy Imprecation niszczy z okrutną siłą. Od pierwszych sekund tej płytki atakują nas smoliste, brutalne, rozrywające riffy, dzikie solówki, barbarzyńskie, trzewne bębny, grubo ciosany, chropowato wykończony, tłusty bas, oraz na wskroś bluźniercze, demoniczne growle. Potężna, intensywna, bezlitosna i gwałtowna to płytka, czyli taka, jaka być powinna. Gdy jednak głębiej zanurzymy się w jej majestatyczne otchłanie, to odkryjemy, że na „Suffer The Fallen” sporo jest także nieubłaganych, wściekłych, Black Metalowych tekstur, jak i niestabilnych, nieprzewidywalnych, emanujących złem zwrotów akcji, z których wylewa się nieustanny strumień zgnilizny. Nie znajdziesz tu człowiecze wytchnienia, ni chwili odpoczynku. Ten krążek to prawdziwy monolit pierwotnego, bezbożnego, nienawistnego, obskurnego Death Metalu. Imponujący powrót. Piątka Cmentarnej Urny to materiał na wskroś OldSchool’owy i konserwatywny w swym wyrazie, ale zarazem chorobliwie kreatywny (posłuchajcie tylko tych splatających się w klaustrofobiczną masę, swingujących riffów, czy jadowitych, Thrash’owych akcentów, że o przetaczających się z potworną siłą, szalonych, surowych  beczkach nie wspomnę). Doskonała w mordę płyta, zaryzykowałbym nawet stwierdzenie, że chyba najlepsza w dotychczasowej dyskografii tej wojennej machiny z Melbourne. Niewzruszenie okrutny, bezlitosny, emanujący pierwotnym złem materiał. Ja to kupuję.

 

Hatzamoth

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz