Mons
Veneris
„Ascent
Into Draconian Abyss”
Signal Rex 2024
Pierwszego
maja wracaz szóstym albumem Mons Veneris. Na „Ascent Into Draconian Abyss”
znajdą się cztery numery, które łącznie zapodadzą prawie trzy kwadranse black
metalu w ujęciu chyba wyłącznie właściwym dla tego projektu. Kompozycje
Portugalczyków są niezmiennie zarejestrowane w marny sposób, co ich muzyce
nadaje efekt low-fi, ale robią to z takim wyczuciem, że poszczególne sekcje nie
gubią się w tym hałasie i są doskonale czytelne. Generalnie najnowsza płyta
Mons Veneris nic nowego ze sobą nie niesie. W dalszym ciągu stawiają oni na
surowy bleczur, który mocno może kojarzyć się z francuskimi Czarnymi Legionami
i wypełniony jest szalonymi akordami oraz teatralnymi wokalizami o różnej
barwie. Pozornie nie pasujące do siebie przeróżne formy kostkowania tworzą coś
na wzór snu amatora kwaśnych jabłek, w którym wszystko zmienia się nagle i jak
w kalejdoskopie. Poszczególne riffy i tremolo tasują się bezustannie,
przechodząc gwałtownie z jednego w drugi, kreując dziwaczną i pokręconą wizję
black metalu o chaotycznej agogice i wykazującego symptomy skrajnej
ametodyczności. Tradycyjnie już dla tego zespołu użyte tutaj instrumenty
niekiedy zupełnie ze sobą nie współgrają, dostarczając szereg nienaturalnych
dźwięków, układających się w diaboliczny bałagan. W innych chwilach o dziwo ten
soniczny rozgardiasz przeobraża się w zdecydowane i chmurne kostkowanie bądź w
klimatyczne zwolnienia, z których wybrzmiewają echa Necromantia z początków jej
działalności. Niezwykle oryginalne podejście do komponowania black metalu i
nieoglądanie się na jakiekolwiek wzorce, pozwala Mons Veneris osiągnąć efekt
jedyny w swoim rodzaju. Muzyka będąca fuzją, na pierwszy rzut ucha, nie
przystających do siebie fraz fabrykuje obłąkane kawałki o bardzo specyficznej
estetyce, która okresowo przeczy wszelkiej logice. Jednak w szaleństwie jest
metoda, gdyż ta soniczna ekwilibrystyka owocuje czymś chorym i na wskroś złym
oraz wymykającym się ze znanych ram. Trzy numery piwnicznego i karkołomnego bleka,
zakończonego upiorną kołysanką. Po Mons Veneris zawsze warto sięgnąć więc
polecam.
shub
niggurath
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz