Cancervo
„III”
Electric
Valley Records 2024
Niedawno,
bo 29 marca powrócili z trzecią płytą Włosi z Cancervo. Na swojej najnowszej
produkcji zamieścili, oprócz intra, tylko cztery kawałki, które łącznie trwają
jakieś 30 minut. Może to i dobrze, że tylko tyle, gdyż ciężar i hipnotyczność
tego albumu są tak porażające i jednocześnie wysysające ze słuchacza całą
energię, że gdyby był dłuższy, to odsłuch „trójki” mógłby zakończyć się u mnie
zatrzymaniem akcji serca, bądź w najlepszym przypadku śpiączką lub zapadnięciem
w stupor. Muzycy z San Giovani Bianco zagęścili swój stoner-doom do granic
absurdu, wyzbywając się tym samym do reszty charakterystycznych dla tego
gatunku bujanek. Położyli za to większy nacisk na okultystyczny klimat,
uzyskując niesamowitą duszność i ponurość, które wręcz zaciskają się wokół
szyi. Występujące tu kompozycje oparte są w głównej mierze na kilku mozolnych
riffach, które zapętlają się wzajemnie w nieskończoność, nadając utworom
mantryczne usposobienie. Podkreślają to wokale, za pomocą których Luka wydusza
z siebie beznamiętnie teksty niczym upiorny prorok. Numery odegrane na
mięsistych i żwirowatych gitarach oraz grubaśnej sekcji rytmicznej kreślą obraz
brudnej czarnej mszy z największych koszmarów. Odbywa się ona w zapleśniałej
piwnicy, w której przy blasku kilku świec i przy ubabranym krwią ołtarzu odbywa
się makabryczny rytuał. Zebrani nucą zapamiętale teksty piosenek Cancervo, a
zwłaszcza trzeciej „Burn Your Child”. Muzyka tych trzech mieszkańców Lombardii
w stosunku do poprzedniego krążka, skręciła jeszcze mocniej w ezoteryczne
rejony. Płynące w wolnym i miarowym tempie akordy, spomiędzy których niekiedy
wypełznie solówka, tworzą stęchłą i co za tym idzie przytłaczającą atmosferę.
Pomimo, że brakuje na „III” tych specyficznych dla stoner’a rytmów, to i tak
pierwiastek sataniczności lat 70 jest wyraźnie obecny, a osiągnięto to dzięki
odpowiedniemu brzmieniu oraz reprezentatywnych dla tamtego okresu melodii.
Dzięki krótkiemu trwaniu wydawnictwo to nie męczy, choć jego waga i magiczny
wydźwięk mogą okazać się troszeczkę zbyt intensywne, to w gruncie rzeczy jest
ono całkiem relaksacyjne. Wyśmienity, diaboliczny stoner-doom metal, który
szczerze polecam, tym którym wszelkie diabelstwo jest bliskie sercu. Uważajcie jednak,
żeby po wysłuchaniu nie spalić swojego dziecka i żony.
shub
niggurath
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz