środa, 10 kwietnia 2024

Recenzja Profane Burial „My Plateau”

 

Profane Burial

„My Plateau”

Crime Records 2024

Nie słyszałem wcześniej tych gagatków, ale nie nagrywają za często, bo od chwili zaistnienia w 2013 roku, to dopiero ich druga płyta. Tercet ten pochodzi z Norwegii, a jak to w tym kraju bywa, gra się black metal. W przypadku Profane Burial jest to odmiana dość teatralna, do której tworzenia inspiruje tych trzech panów muzyka orkiestrowa i filmowe ścieżki dźwiękowe. Pchnęło to ich do nagrania albumu wypełnionego symfoniką, która jednak nie jest wysunięta na pierwszy plan, lecz stanowi tło dla głównych tekstur, a te, to zbiór progresywnych akordów. Ich tempo jak i metrum są dość złożone. Sposoby kostkowania oraz ich agogika zmieniają się nieustannie, tworząc nieliniowe i połamane utwory, w których riffy atakują zaciekle i gniotą miarowo, dzieję się tak w zależności od szybkości płynącej muzyki, a także od użytego w danym momencie pomysłu na poszczególne frazy. „My Plateau” zdaje się kipić od przeładowanych i efektownych aranżacji o wręcz dramatycznym, ale też mrocznym wyrazie. Słuchając tej produkcji nie można się nudzić, gdyż mnogość form jak i zastosowanych instrumentów poraża. Podobnie sprawy się mają z gitarami, które prześcigają się w wygenerowaniu przeróżnych riffów i tremolo. Za nimi niemalże z trudem nadąża sekcja rytmiczna. Wszystkiemu towarzyszą niezłe wokalizy, podbijając już i tak niesamowity klimat. Skomplikowane i wymagające wydawnictwo i co za tym idzie trudne w odbiorze, ale zachęcam, aby się nad nim pochylić.

shub niggurath

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz