Profane
Burial
„My
Plateau”
Crime Records 2024
Nie
słyszałem wcześniej tych gagatków, ale nie nagrywają za często, bo od chwili
zaistnienia w 2013 roku, to dopiero ich druga płyta. Tercet ten pochodzi z
Norwegii, a jak to w tym kraju bywa, gra się black metal. W przypadku Profane
Burial jest to odmiana dość teatralna, do której tworzenia inspiruje tych
trzech panów muzyka orkiestrowa i filmowe ścieżki dźwiękowe. Pchnęło to ich do
nagrania albumu wypełnionego symfoniką, która jednak nie jest wysunięta na
pierwszy plan, lecz stanowi tło dla głównych tekstur, a te, to zbiór
progresywnych akordów. Ich tempo jak i metrum są dość złożone. Sposoby
kostkowania oraz ich agogika zmieniają się nieustannie, tworząc nieliniowe i
połamane utwory, w których riffy atakują zaciekle i gniotą miarowo, dzieję się
tak w zależności od szybkości płynącej muzyki, a także od użytego w danym
momencie pomysłu na poszczególne frazy. „My Plateau” zdaje się kipić od
przeładowanych i efektownych aranżacji o wręcz dramatycznym, ale też mrocznym
wyrazie. Słuchając tej produkcji nie można się nudzić, gdyż mnogość form jak i
zastosowanych instrumentów poraża. Podobnie sprawy się mają z gitarami, które
prześcigają się w wygenerowaniu przeróżnych riffów i tremolo. Za nimi niemalże
z trudem nadąża sekcja rytmiczna. Wszystkiemu towarzyszą niezłe wokalizy,
podbijając już i tak niesamowity klimat. Skomplikowane i wymagające wydawnictwo
i co za tym idzie trudne w odbiorze, ale zachęcam, aby się nad nim pochylić.
shub
niggurath
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz