poniedziałek, 8 kwietnia 2024

Recenzja Verberis „The Apophatic Wilderness”

 

Verberis

„The Apophatic Wilderness”

NoEvDia 2024

Jeśli nazwa Verberis niewiele wam mówi, to macie właśnie idealną okazję, by ten stan rzeczy zmienić i nadrobić zaległości. Kilka chwil temu bowiem, bez specjalnych zapowiedzi, co dla NoEvDia żadną nowością nie jest, ukazał się trzeci album tego Nowozelandzkiego ansamblu. Muzykę zespołu, maksymalnie upraszczając sprawę, można określić jako mieszankę Deathspell Omega i Ulcerate. Natomiast w samych kompozycjach już żadnych uproszczeń nie znajdziecie. Jest ich cztery, każda trwająca w okolicach dziecięciu. Są one niezwykle rozbudowane, złożone i wciągające. Ilość ukrytych w nich smaczków zdecydowanie wybija się ponad przeciętność. Nie ma tutaj, poza kilkoma nagłymi przyspieszeniami, forsowania tempa i wszystko toczy się w rytmie bardzo umiarkowanym. Niech was to jednak nie zmyli, bo ilość przewijających się w tle technicznych zagrywek, dysonansów czy zakrętów sprawia, iż mamy tu naprawdę solidne zagęszczenie dźwięków. Poza gitarami, w których wyraźnie słuchać Ulcerate’ową manierę oraz francuski sposób nieoczekiwanego przechodzenia z riffu w riff, mocną robotę odwala fizyczny. Za zestawem sporo się dzieje i to wcale nie rzeczy oczywistych. Przy niektórych gitarowych zawijańcach, choćby w „Arterties Unto Ruin II”, gdzie pokręconemu akordowi towarzyszy niewzruszony, mechanicznie dudniący bas, można odnieść wrażenie, że wpadamy w chaotyczny trans z którego nie ma ucieczki. W tym samym utworze rozpętuje się za chwilę istne tornado z kosmicznym gradobiciem i wjeżdża kompletnie szalona solówka. Sposób w jaki panowie łączą ze sobą inspiracje death i black metalu mocno kojarzą mi się także z Suffering Hour, gdzie stara szkoła mocno przeplata się z wpływami nowoczesnymi. Największym atutem tego krążka jest jego niesamowity klimat. Muzycy potrafią dozować napięcie w iście mistrzowski sposób, raz podnosząc ciśnienie do maksimum, by za chwile spuścić nieco pary z kotła, na tyle tylko, by nie doszło do niekontrolowanej eksplozji a zabójcza maszyna toczyła się dalej. „The Apophatic Wilderness” nie należy do materiałów łatwych i zdecydowanie należy poświęcić mu nieco czasu, by swoje piękno ukazał w pełnej krasie. Jednak jego eksploracja to czysta przyjemność. Dlatego zachęcam do zbadania tej kopalni pomysłów. I nie spieszcie się. Starczy ich dla każdego.

- jesusatan

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz